Rok się kończy, rok się zaczyna...



Koniec grudnia to czas podsumowań dla wszystkich, a w telewizji aż roi się od specjalnych reportaży powracających do najważniejszych wydarzeń mijającego roku. Patrzymy dwanaście miesięcy wstecz i rozmyślamy jak szybko minął kolejny rok. Książkoholicy liczą przeczytane książki i planują kolejne listy, blogerzy zaglądają do własnych archiwów, zastanawiając się jaki kształt przyjmie ich witryna w nadchodzącym roku.

Ta cała otoczka sprawia, że i mnie się zebrało na wspominki, więc jeśli macie ochotę poczytać jak minęło mi te dwanaście miesięcy to zapraszam :). Mam wrażenie, że ten rok minął mi w mgnieniu oka, a jednocześnie tyle się wydarzyło, że starczyłoby na dwa. Zaczęło się od studniówki, po której nadszedł przedmaturalny szał, przez co pierwszy raz w życiu całkowicie odstawiłam książki - co bolało, ale presja zrobiła swoje. Później nadeszły egzaminy, czyli dwa tygodnie nieustannego stresu, choć po języku polskim reszta jakoś poszła (do teraz twierdzę, że najgorsza była biologia :D). W maju wróciłam do czytania oraz założyłam bloga! Zdecydowanie określam to jako jedną z lepszych decyzji podjętych w 2015 roku. Przekonałam się, że blogosfera to wspaniałe miejsce, gdzie znalazłam mnóstwo fantastycznych osób, które książki traktują z pasją równą mojej. Jedynym minusem jest to, że znalazłam tak dużo powieści, które chciałabym przeczytać, że życia mi nie starczy (bo cały czas przybywa nowych), jednak pocieszam się, że to problem każdego książkoholika, więc po prostu łączmy się w bólu :D. Po maturze - jak wiadomo - najdłuższe wakacje w życiu (już tęsknię), które fantastycznie wspominam, bo spędziłam je z przyjaciółmi, rodziną i książkami (raj). W między czasie doszły jeszcze logowania na studia, wybieranie kierunku i czekanie na wyniki. W ten oto sposób w październiku zostałam (mniej lub bardziej) szczęśliwą studentką Politechniki Wrocławskiej, ci z Was, którzy są ze mną od dłuższego czasu pewnie pamiętają jeszcze moje narzekanie z podsumowania października i załamanie aktywności na blogu. Kolejne miesiące minęły spokojniej, choć zbliżająca się sesja troszeczkę mnie martwi.

Pod względem czytelniczym jest dość dobrze, patrząc na to, że pierwszą przeczytaną w tym roku książką była Utrata (17 maja) ;). W sumie udało mi się przeczytać 57 powieści, czyli 26 000 stron :D

Książka/seria która najbardziej mnie zaskoczyła: 
To seria Lux, Obsydian mi się podobał, ale zanim dobrnełam do końca Opposition byłam absolutnie i niezaprzeczalnie zakochana w historii Deamona i Katy, a wszystkie książki trafiły do grona moich ulubionych. 



Najlepsza książka/ seria:
Bezapelacyjnie wygrywa tu Archiwum Burzowego Świata autorstwa Brandona Sandersona.



A teraz uciekam świętować ;)...

#32 Recenzja - Ostatnia spowiedź. Tom 1



Pytasz, dlaczego płaczę? Nie pytaj. Popatrz w moje oczy.
A jeśli zobaczysz tam siebie, po prostu odejdź


Na Ostatnią spowiedź trafiłam zupełnie przypadkiem, dlatego nie wiedziałam czego się spodziewać. Nie przeczytałam żadnej recenzji, ale ocena na Lubimy Czytać była dość zachęcająca, więc skusiłam się, zwłaszcza że lubię te klimaty.

Brandin jest dziewiętnastoletnim rockmenem, którego uwielbiają tysiące kobiet na całym świecie. Pewnego dnia spóźnia się na przesiadkę, przez co jest zmuszony spędzić noc na lotnisku. Poznaje tam Ally - tajemniczą amerykankę, która nie ma pojęcia kim jest. W oczekiwaniu na samoloty spędzają wieczór na rozmowie. Spotkanie to odciska swoje piętno na obojgu, ale przecież nigdy więcej się nie spotkają, prawda?

Zacznę od plusów tej powieści. Historia Brade'a i Ally faktycznie mnie poruszyła, wywoływała momentami rumieńce i sprawiła, że miałam ochotę trzepnąć ich oboje po głowie. To zdecydowanie udało się Ninie Reichter, ponieważ w książce jest pełno młodzieńczych emocji, wzlotów i upadków na drodze bohaterów. Poza tym początek jest fantastyczny, składny i świetnie napisany, wydawało mi się, że otwiera naprawdę rewelacyjną historię... Szkoda, że to uczucie towarzyszyło mi przez pierwsze pięćdziesiąt stron, a później się ulotniło.

Nienawidzę niekonsekwencji. To bardzo razi mnie w oczy i nie mogę się pogodzić z takimi zabiegami autorów. Poznajemy Ally jako młodą dziewczynę, która trzyma swoje emocje na wodzy, wydaje się nad wyraz dojrzała i wręcz zimna. I taką ją polubiłam. Natomiast kolejne decyzje dziewczyny sprawiały, że załamywałam ręce oraz kręciłam ze zdumieniem głową, ponieważ ta silna i niezależna dziewczyna tkwi w beznadziejnym związku z prawdziwym dupkiem (przepraszam za określenie) tylko dlatego, że podoba się on mamusi i tatusiowi. WTF? Ponadto jak to możliwe, że dziewiętnastolatka przez tak długi czas nie ma pojęcia czym zajmuje się Brandin? Nie ogląda telewizji? Nie ma internetu? To było strasznie naciągane, zwłaszcza, że z opisów chłopak ma bardzo specyficzny wygląd i światową karierę, ale nie, ona nie wie kim on jest. Wracając do pierwszego zdania - Ally, zimna, niezależna bohaterka zmienia się w rozdygotaną, niezdecydowaną kluskę, która twierdzi, że ma chłopaka i jednocześnie całuje się po kątach z Brade'em. Dawno żadna postać kobieca tak mnie nie zdenerwowała. Całą opowieść mógłby ratować Brandin (tak było np. z After), gdyby nie fakt, że jego decyzje wcale nie są lepsze niż Ally. Wydawało mi się, że facet robiący od jakiegoś czasu karierę w show biznesie będzie mądrzejszy i nie będzie zachowywał się jak pseudo nastoletni buntownik, kierujący się hormonami. Najwyraźniej się przeliczyłam. Jednak być może miałabym do niego nieco łagodniejszy stosunek, gdyby tylko nie przypominał kropka w kropkę... Billa z Tokio Hotel. Nie doszukałam się takiej informacji (ale też nie zagłębiałam się w temat), ale wydaję mi się, że autorka oparła swoją książkę na fan fiction z udziałem zespołu. Absolutnie nic do ff nie mam, ale skoro wydaje się to jako książkę, to przydałaby się jakaś korekta - zmienić bardziej imiona (Bill-Brandin, brat Tom - Tom itp.), czy jednak usunąć Brandinowi makijaż, ponieważ za każdym razem jak to czytałam to szlag mnie trafiał. Jedyną postacią, którą faktycznie polubiłam jest brat głównego bohatera Tom, żałuję, że to nie on gra pierwsze skrzypce w tej opowieści. Szkoda tylko, że mam wrażenie, iż czuje coś do Ally...

Styl jakim posługuje się autorka jest całkiem przyjemny, dzięki czemu książkę czyta się raczej szybko. Jednak raziły mnie niektóre sformułowania, a już absolutnie nie mogę wybaczyć 'przelatywania dziewczyn' (!). Przelatywać to może samolot nad oceanem.

Negatywnych opinii o Ostatniej spowiedzi jak ze świecą szukać w blogosferze. Wiem, ponieważ poszukałam sobie recenzji w Google i poczytałam recenzje innych blogerek, w tym tych, którym ufam bezgranicznie, jeżeli zachwycają się jakąś książką. Dlatego też nie powiem, że powieść Niny Reichter to strata czasu, ponieważ jest dość duża szansa, że dołączycie do szerokiego grona jej fanów, choć ja tam nie znajdę dla siebie miejsca. Powiem Wam jeszcze, że mimo tych wszystkich negatywnych słów sięgnęłam po drugą część (jestem w połowie), a to świadczy na plus tej serii. Choć może zrobiłam to tylko dlatego, że pierwszy tom kończy się cliffhanger'em? A może Nina Reichter jeszcze mnie do siebie przekona? Ma szansę.

Moja ocena: 4/10

Skończyłam czytaćpaździernik 2015 r.
Ocena z Lubimy Czytać: 7,83/10
Ilość stron: 390
Okładka: miękka
Data wydania: 15 listopada 2012 r.
Wydawnictwo: Nowae Res
Cena (z okładki)34,90 zł

[...] Czasami w życiu dokonujesz wyborów i ja dokonałam,
chociaż nie chcę się zastanawiać, czy ten jest właściwy.
– Przecież to jest twoje życie – zmarszczył brwi, wpatrując się ostro w jej profil.
Oparła ręce na zgiętych kolanach.
– To trochę tak, jakbyś nakręcił pozytywkę, Bradin.
Nie możesz jej zatrzymać, bo zgrzytnie i wyda nieprzyjemny dźwięk.
Moje życie to jeden długi nieprzyjemny dźwięk.
Lecz inni mówią, że to, co teraz mam, zagra płynnie do końca.
Więc chyba muszę doczekać do melodii.

#31 Recenzja - Plaga samobójców


Masowe samobójstwa wśród nastolatków zaczęły się nagle,
niespełna cztery lata temu, i wkrótce uznano je za epidemię.
W tamtym czasie jeden nastolatek na troje odbierał sobie życie.
Jasne, samo zjawisko istniało już wcześniej, ale w pewnym momencie,
z dnia na dzień, moi rówieśnicy niemal zespołowo zaczęli skakać z okien
albo podcinać sobie żyły.

Plaga samobójców w pewnym momencie szturmem podbijała blogosferę, widziałam jej recenzje na każdym kroku. Teraz kiedy szum trochę opadł i ja skusiłam się na książkę Suzanne Young i jedyne pytanie, które sobie zadaję to "czemu tak długo zwlekałam?".

Panuje epidemia samobójstw wśród nastolatków. W związku z tym rząd postanowił wprowadzić pilotażowy Program, który zawczasu wyłapie oznaki depresji u danej osoby i wyśle ją na leczenie. Brzmi miło, prawda? Jest tylko jeden mały szczegół, sześć tygodni później pacjent wraca i nie pamięta najważniejszych wydarzeń ze swojego życia. Brat Sloan popełnił samobójstwo, a jej rodzice nieustannie wypatrują u córki oznak depresji, przez co dziewczyna musi stale ukrywać swoje uczucia. Jedyną osobą, przy której nie musi się pilnować jest jej ukochany - James, który obiecuje jej, że wszystko będzie dobrze i wspólnie jakoś sobie poradzą. Tylko że chłopaka dręczą własne demony. Kiedy nad ich głowami zawiśnie groźba, czy uda im się trzymać danej sobie obietnicy?

Ostatnio miałam dość dystopii. Po zakończeniu genialnych Mrocznych umysłów nie mogłam się przekonać do żadnej, aż pojawiły się zapowiedzi Plagi samobójców. Koncepcja autorki zaintrygowała mnie na tyle że musiałam w końcu sięgnąć po tę książkę. Po pierwsze koniecznie muszę pochwalić fabułę i świat przedstawiony, ponieważ to genialny pomysł, którego potencjał nie został zmarnowany. To jedna z tych powieści, które na długo zapadną mi w pamieć oraz wywołały u mnie prawdziwą burzę emocji. Plaga samobójców zmusza do refleksji, zastanowienia się czy jeśli to Was pozbawiono by wspomnień, pozostałyby emocje z nimi związane? Czy miłość warunkują wspomnienia o danej osobie, czy też jest to uczucie stałe, które jest przy nas nawet jeśli nie znamy powodu? I jeszcze to najważniejsze, które do teraz kołacze mi się po głowie: czy naprawdę lepiej jest umrzeć niż stracić siebie, to kim jesteś? Są to tak zwane pytania bez odpowiedzi, a każda kolejna osoba będzie miała inny argument za lub przeciw, dlatego właśnie moim zdaniem Plaga samobójców to świetna książka. Wywoła w czytelniku całą gamę uczuć i nikomu nie pozwolili przejść obok siebie obojętnie. 

Autorka ma wyjątkowo dobry styl pisania, przez co pochłonęłam jej powieść dosłownie w dwa dni. Podoba mi się, że miała pomysł na to, co chce napisać, dzięki czemu ta opowieść ma ręce i nogi, natomiast bohaterowie wywoływali we mnie różne odczucia, choć poniekąd rozumiałam motywy wszystkich. Uwielbiam James'a, to jak starał się trzymać wszystkich razem, mimo że sam się rozpadał, jego cięty język i dziwne komplementy. Sloan natomiast jest... w porządku. Z mojej strony to dość łagodne słowa, ponieważ zwykle nazywam bohaterki irytującymi płaczkami, które potrafią tylko się nad sobą użalać, ale tu mogę ją zrozumieć. Dziewczyna żyje pod ogromną presją, musi stale się pilnować, nie może pozwolić sobie na żadne szczere uczucia, ponieważ wisi nad nią nieustanna groźba oznakowania i wcielenia do Programu. Zastanawia mnie tylko dlaczego we wszystkich dystopiach rodzice są tak zaślepieni i przekonani o własnych racjach, że nic do nich nie dociera? 

Sięgając po Plagę dobrze wiedziałam na jaki gatunek się piszę, dlatego nie zaskoczy mnie, jeśli w drugiej części autorka skupi się na walce z wielkim, złym systemem. Mój największy ból w stosunku do autorki to dlaczego na siłę stara się wcisnąć czytelnikowi trójkąt miłosny? Zwłaszcza taki, który zupełnie mi nie pasuje. Grrr...

Plaga samobójców to świetna dystopia otwierająca bardzo obiecującą serię. Książka Suzanne Young wstrząsa, zmusza do refleksji, wywołuje uśmiech i łzy. Nie da się przejść obojętnie koło historii Jamesa i Sloan. Jeżeli potraficie przymknąć oko na pewne schematy wynikające z gatunku, otrzymacie fantastyczną lekturę, którą mogę Wam gorąco i szczerze polecić.

Moja ocena: 8/10

Skończyłam czytać: grudzień 2015 r.
Ocena z Lubimy Czytać: 8,04/10
Ilość stron: 500
Okładka: miękka
Data wydania: 23 września 2015 r.
Wydawnictwo: Feeria Young
Tłumaczenie: Andrzej Goździkowski
Cena (z okładki): 37,90 zł


Łkałam, przytulona do jego podkoszulka. Przeklinałam Program.
Przeklinałam cały świat. Wrzeszczałam, wyklinając Brady’ego i moich przyjaciół.
Wymyślałam im od tchórzów za to, że nas zostawili. Nie mieściło mi się w głowie,
że mogli nam coś takiego zrobić – zrujnować nam życie, wybierając samemu śmierć.
Krzyczałam tak długo, aż słowa zamieniły się w czysto emocjonalne,
nic nieznaczące ciągi dźwięków. W ten sposób opłakałam niedającą się opisać stratę.









Jako, że kolejny post prawdopodobnie pojawi się dopiero przed Sylwestrem, chciałam Wam życzyć spokojnych, rodzinnych i zaczytanych Świąt. Oby każdy książkoholik znalazł pod choinką jakąś książkę :*. 

#30 Recenzja - Mara Dyer. Tajemnica



- Gniewna, wycofana, introwertyczna emoindywidualistka,
która przygląda się wszystkiemu z boku, rysując liście zwiewane z nagich gałęzi i...
- Och, jakie to miłe. Mów dalej!

W czasie wakacji na każdym kroku rzucała mi się w oczy recenzja jednej z książek Michelle Hodkin i każdej z nich towarzyszył zachwyt nad trylogią Mara Dyer, sama musiałam się przekonać dlaczego. Spodziewałam się kolejnego, typowego paranormal romans, książki dobrej, a nie fantastycznej, głównie dlatego, że sceptycznie podchodzę do powieści, którymi wszyscy się zachwycają.

Recenzja może zawierać drobne odniesienia do kolejnych tomów (ale nie spojlery), ponieważ tak jak mówiłam wcześniej, nie będę pisać ich recenzji, a warto szepnąć słowo czy dwa.

Każdy kryje w sobie tajemnicę, wystarczy ją obudzić.
Przyjaciele Mary giną tragicznie w tajemniczym wypadku, który ona sama przeżyła. Dziewczyna pragnąc uwolnić się od bolesnych wspomnień, przeprowadza się z rodziną do nowego miasta. W okół niej zaczynają dziać się tajemnicze zdarzenia, a Mara widzi rzeczy, których nie może tam być. Dziewczyna ma coraz większy problem, aby odróżnić prawdę od urojeń, a pojawienie się w jej życiu przystojnego Noah tylko bardziej wszystko komplikuje. Czy Mara zdąży się dowiedzieć, co dzieje się w jej życiu, zanim komuś stanie się krzywda?

Na samym początku miałam wrażenie, że otrzymam kolejny, zwykły paranormal romans, dlatego jestem bardzo mile zaskoczona przez tę książkę. Nie chodzi mi wcale o to, że nie pojawia się wątek romantyczny, takowy jest i zajmuje dość istotny element fabuły, ale nie o tym jest opowieść. Na całe dwa dni wciągnęła mnie historia Mary i przez jakiś czas nie mogłam się oderwać od jej opowieści. Jest coś takiego w tej książce, poza wątkiem fantastycznym, co wyróżnia ją wśród NA. Najczęściej tajemnice w fabule zagęszczają się mniej więcej do połowy książki, po czym większość z nich powoli się wyjaśnia, natomiast książce Michelle Hodkin tych sekretów na samym początku jest całe mnóstwo, po czym na każdy jeden, na który czytelnik otrzymuje odpowiedź przypada pięć nowych. Stwarza to niesamowity klimat tych książek, ponieważ łączy on całą serię i jest jej znakiem rozpoznawczym. 

Bohaterowie są przyjemni, jeśli tak mogę to nazwać. Raczej żaden nie podkradł mojego serca, ale są bardzo dobrze wykreowani, zarówno pierwszo- jak i drugoplanowi. Przede wszystkim przypadł mi do gustu cierpki humor i brak przesłodzonych scen między główną parą (niektóre dialogi to złoto w czystej postaci), jednak wszyscy mają swoje indywidualne cechy, które sprawiają, że wyróżniają się między sobą i ciężko ich pomylić. Mara być może nie zostanie moją ulubioną postacią, jednak nie irytowała mnie i z przyjemnością obserwowałam jej przemianę na przestrzeni trzech tomów. Doceniam, że autorka stara się by jej postaci ewoluowały razem z fabułą, a nie tylko płynęły z prądem. Ukłony należą się natomiast za styl pisania, który stworzył (o czym już wspominałam) niesamowity klimat tych książek. To właśnie on sprawia, że nie mogłam się rozstać ze światem wykreowanym przez Michelle Hodkin, tylko od razu pochłonęłam całą serię. To zdecydowanie nie są książki, gdzie mogę sobie pozwolić na przyjemność dozowaną, ponieważ ta opowieść wciąga szybko i mocno do miejsca, gdzie rzeczywistość przestaje mieć aż takie znacznie i liczy się tylko odkrycie tajemnic z przeszłości Mary.

Książka jest poniekąd niewolnikiem gatunku, w jakim jest napisana - ciężko opędzić się od schematów, które są jego wyznacznikiem. Moim zdaniem autorce się to udało, w ważnych kwestiach zdecydowanie miała swój pomysł, finał również był genialny, w życiu nie pomyślałam, że tak się potoczą wydarzenia, kiedy zaczynałam pierwszy tom. Jednocześnie nie oparła się pokusie ulegnięcia tym maleńkim, na przykład najbogatszy chłopak w szkole, czy przyjaciel gej, Mimo to, mogę je wybaczyć, ponieważ potrafiła mnie zaskoczyć przy głównej linii fabularnej, a to nie często się zdarza w tym gatunku. 

Jeżeli szukacie dobrego, nietypowego paranormal romas (i nie macie nic przeciwko literaturze młodzieżowej) gorąco Was zachęcam do sięgnięcia po całą trylogię Michelle Hodkin. Wprowadzi w Was w pełen tajemnic świat, który pochłonął mnie bez reszty i nie wypuścił przez długi czas. Jest to zdecydowanie jedna z tych książek, z którymi po prostu trzeba się zapoznać.

Moja ocena: 8/10
Moja ocena serii: 9/10


Skończyłam czytać: październik/listopad 2015 r.
Ocena z Lubimy Czytać : 7,7/10
Ilość stron : 412
Data wydania : 10 września 2014 r.
Okładka : miękka z zakładkami
Wydawnictwo : YA!
Tłumaczenie : Małgorzata Fabianowska
Cena (z okładki) : 39, 99 zł
Naprawdę nie nazywam się Mara Dyer, ale mój prawnik powiedział, że powinnam się na coś zdecydować. Na jakiś pseudonim. Nom de plume, tak to się nazywa. Wiem, bo uczyłam się o tym. Dziwnie jest mieć fałszywe imię i nazwisko, ale wierz mi – to i tak jest najbardziej normalna rzecz w moim obecnym życiu. Pewnie niepotrzebnie ci o tym piszę. Ale gdyby nie mój długi jęzor, nikt nie miałby pojęcia, że siedemnastolatka, która uwielbia Death Cab for Cutie, mogłaby popełnić morderstwo. Nikt by nie wiedział o istnieniu pewnej porządnej uczennicy, która przyczyniła się do śmierci kilku osób. Dlatego ważne jest, że ty to wiesz. Dzięki temu nie staniesz się następną ofiarą. „Mara Dyer” Nowy Jork
Strona 1


Książka bierze udział w wyzwaniu

Losowanie! [Zakończone]


W zeszłym miesiącu na blogu wybiło 10 000 wyświetleń, za co ogromnie dziękuję Wam - moim czytelnikom. Ostatnio uświadomiłam sobie, że mija prawie pół roku działalności bloga i aż się zdziwiłam. Nie sądziłam, że wytrwam, myślałam że (choć bardzo lubię to, co robię) nie uda mi się znaleźć czasu na pisanie. Ale jednak! :D Jeszcze do tego wszystkiego zbliżają się Święta, czyli czas dawania prezentów. Jednak to głównie z tej pierwszej okazji mam dla Was... Losowanie! 

Pula nagród to 10 książek pochodzących z mojej biblioteczki. Mam nadzieję, że któryś tytuł Was skusi :). Do wygrania:



  

Zapraszam do wzięcia udziału! Zgłoszenia naturalnie pod tym postem



REGULAMIN

  1. Organizatorem i fundatorem konkursu jestem ja, autorka bloga zatracona-w-innych-swiatch.blogspot.com
  2. Aby wziąć udział w losowaniu trzeba być publicznym obserwatorem bloga, umieścić baner na stronie oraz poprawnie uzupełnić formularz zgłoszeniowy (wzór na końcu posta).
  3. Należy posiadać adres korespondencyjny w Polsce. Nie ma możliwości wysyłki nagrody za granicę.
  4. Dodatkowe losy można uzyskać za: udostępnienie informacji o konkursie na portalach społecznościowych (Google+, Facebook itp.), polubienie strony na Facebook'u
  5. Konkurs trwa od 4 grudnia 2015 r. do 4 stycznia 2016 r.
  6. Ze zwycięzcą skontaktuję się drogą mejlową. W przypadku braku odpowiedzi przez 3 dni wylosuję nowego.
  7. W przypadku, gdy liczba zgłoszeń przekroczy 30 dopuszczam możliwość wyłonienia więcej niż jednego zwycięscy.
  8. Ogłoszenie wyników nastąpi do siedmiu dni od zakończenia losowania.
  9. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)
Formularz zgłoszeniowy
Obserwuję jako: 
E-mail:
Wybieram książkę:
Baner:
Lubię stronę na Facebook'u (opcjonalne, wystarczy imię i pierwsza litera nazwiska):
Udostępniam post: (tak/nie, gdzie)



Baner:












PS. Jak Wam się podoba nowy szablon? 

Stosik #5 i podsumowanie listopada


Ostatnio sporo narzekałam na studia, jednak już jakoś się z nimi pogodziłam ;). Z jednej strony zdążyłam przywyknąć, ale robi się coraz ciężej. Mimo to miałam czas na czytanie, choć muszę Was przeprosić za zaległości w recenzjach, ale jakoś ciężko mi przełożyć uczucia na słowa w listopadzie - lubię za to obwiać pogodę... :D. W zeszłym miesiącu dostałam mój pierwszy egzemplarz recenzencki i nawiązałam współpracę z jednym z moich ulubionych wydawnictw, co ogromnie mnie cieszy.

Podsumowanie

W tym miesiącu przeczytałam 9 książek, 3635 stron, czyli statystycznie 121 stron dziennie. Jestem całkiem zadowolona :D. Jak zwykle wszystkie recenzje jeszcze się nie pojawiły, ale możecie przeczytać już co sądzę o Pojedynku, Tajemnym ogniu i Dotyku ciemności.



Najlepsza książka

Chyba Zapach ciemności. Uwielbiam tą serię za to, że wywołuje we mnie kotłujące się, sprzeczne emocje.

Najgorsza książka

Z tych które przeczytałam byłby to Tajemny Ogień. Wciąż uważam, że to dobra młodzieżowa fantastyka, ale taka, którą czytałam podstawówka/gimnazjum.


Blogowo:
Liczba wyświetleń : 2 425 (+1 300)
Obserwatorów : 74 (+6)
Dodane posty : 6 (+4)
Dziękuję, że jesteście, czytacie i komentujecie <3 <3 <3 
Dwa dni temu blog przekroczył 10 000 wyświetleń, co ogromnie mnie cieszy i z tej okazji szykuję dla Was małą niespodziankę... :D



Stosik #5

W tym miesiącu trafiło do mnie 10 cudownych książek :).


Od dołu :

  • Brandon Sanderson Z mgły zrodzony - Droga królów mnie zachwyciła, kontynuacja była jeszcze lepsza, dlatego kolejna książka tego autora była koniecznością,
  • Anthony Doerr Światło którego nie widać - książka, która zachwyca prawie wszystkich, laureatka Pulitzera 2015, skusiłam się na promocję w Świecie książki
  • C.J. Roberts Zapach ciemności - rewelacyjna kontynuacja Dotyku ciemności, egzemplarz do recenzji od wydawnictwa Czwarta Strona
  • Melissa de la Cruz Wyspa potępionych - wymiana na Lubimy Czytać, mam słabość do disney'owskich bajek, także chętnie zobaczę, co wymyśliła autorka
  • Jessica Sorensen Przypadki Callie i Kaydena - dość długo czaiłam się na tę książkę, ale cały było mi z nią jakoś nie po drodze. Jestem ciekawa jak mi się spodoba
  • Marie Rutkowski Pojedynek - egzemplarz od Wydawnictwa Feeria Young, książka która zachwyciła mnie złożonością fabuły i światem wykreowanym przez autorkę
  • Sabaa Tahir Ember the Ashes. Imperium ognia - powieść, która powinna trafić w mój czytelniczy gust i zbiera sporo zachwytów
  • Brodi Ashton Podwieczność - pięć razy czytałam opis, bo nie byłam pewna czy sięgam po pierwszą część ;), zakupiona jako kredyt zaufania w stosunku do Wydawnictwa Papierowy Księżyc
  • Michelle Hodkin Mara Dyer. Przemiana - pierwsza część była fantastyczna, dlatego zapatrzyłam się w kontynuacje przy najbliższej okazji
  • Michelle Hodkin Mara Dyer. Zemsta

Jak tylko uporam się ze szczegółami niespodzianki pojawi się recenzja Mary. Z powodu ogromu tajemnic postawiłam wstawić moją opinię o pierwszej części i podsumowanie serii, jako zachętę, ale nie pojawią się, jako osobne posty, recenzje pozostałych tomów :).







Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi, daj mi o tym znać. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Jeśli sam prowadzisz bloga, zostaw link, łatwiej będzie mi Cię odwiedzić, jednak poza nim, chyba wypadałoby napisać coś więcej? ;)
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka