Recenzja - „Łzy Tess” Pepper Winters


Potwory odnajdują się wzajemnie w ciemności.

Nie o tym miałam dzisiaj pisać, ale właśnie skończyłam czytać Łzy Tess i stwierdziłam, że tym razem najlepiej będzie przelać uczucia na papier zaraz po lekturze. Na powieść Pepper Winters miałam ochotę od momentu, gdy pojawiła się w zapowiedziach, więc raczej nikogo nie zdziwię stwierdzeniem, że nie mogłam się doczekać lektury. Gdy tylko pojawiła się na Legimi, czym prędzej się za nią wzięłam. 

Dwudziestoletnia Tess Snow prowadzi spokojne życie. Jest o krok od rozpoczęcia kariery na rynku nieruchomości, a jej c7hłopak to idealna mieszanka czułości i odpowiedzialności. Aby świętować ich drugą rocznicę, Brax robi jej niespodziankę i zabiera na wycieczkę do Meksyku.
Romantyczne plaże, gorący seks i świetna zabawa — tego spodziewa się Tess. Dziewczyna nie wie, że zostanie uprowadzona, odurzona narkotykami i sprzedana. Siłą wepchnięto ją w mroczny świat prostytucji i zdegradowano do roli zabawki. Jej nowy pan, tajemniczy Q, nie lubi się dzielić.
Czy Brax odnajdzie i uratuje Tess, zanim jej nowy właściciel całkowicie ją zniszczy? Czy dziewczyna odnajdzie w sobie siłę, aby walczyć o swoje bezpieczeństwo i wolność?
(Źródło: Wydawnictwo Kobiece)

Lubię książki z motywem porwania - jest coś takiego w zagłębianiu się w psychikę ofiary i oprawcy, co sprawia, że nie mogę się oderwać od takiej lektury. Dotyk ciemności, Konsekwencje pożądania czy ostatnio przeze mnie czytane Skradzione laleczki to książki, o których nie da się łatwo zapomnieć, a ja jeszcze wiele godzin po skończeniu mogę analizować motywy bohaterów. Dlatego z taką niecierpliwością czekałam na Łzy Tess. Liczyłam na to zamieszanie uczuć, które zawsze ogarnia mnie przy takich powieściach. Liczyłam na emocje i konkretny, dobry portret psychologiczny postaci. Liczyłam na wartką akcję i historię od której nie będę mogła się oderwać. Liczyłam... ehh... na wiele. Otrzymałam bubel.

Ktoś mi kiedyś powiedział, że im większe masz oczekiwania wobec danego tytułu, tym większe są szanse, że się zawiedziesz. I z doświadczenia mogę to potwierdzić. Ale z drugiej strony dobra książka, to dobra książka i sama może się obronić - niestety dla mnie Łzy Tess tego nie zrobiły. Mam wrażenie, że Pepper Winters tak mocno starała się zaszokować czytelnika, że napychała swoją książkę coraz to mocniejszymi scenami, zapominając, że poza nimi w tej historii nic się nie dzieje. Zabrakło czegoś, co skleiłoby tę opowieść do kupy. Określanie tej książki jako dark zakrawa na obrazę dla świetnie napisanych książek w tym gatunku - jak choćby wspomniany przeze mnie wyżej Dotyk ciemności. C.J. Roberts gra na emocjach, a choć w scenach erotycznych wcale się nie hamuje, wszystko dobrze ze sobą gra i zabiera czytelnika w mroczne odmęty. Natomiast Winters choć kontrowersyjna, nie ma tej magii w swojej książce. To, co działo się z Tess zupełnie mnie nie ruszało, a w książce na próżno szukać jakiejkolwiek logiki.

Relacja głównych bohaterów jest śmiechu warta. Gdy Q. pojawia się w odległości 15 metrów od bohaterki, ta jest gotowa rozkładać dla niego nogi, a jedyne co ją hamuje to fakt, że on technicznie jest jej oprawcą. Zresztą o tym fakcie Tess zapomina i przypomina sobie tylko w dogodnych dla niej momentach. W jej zachowaniu, myśleniu i decyzjach brakuje konsekwencji i jakiegokolwiek zdrowego rozsądku. Są bohaterowie, którzy w zamierzeniu mają być antypatyczni, ale mimo to czytelnik docenia ich kreację. W tym wypadku nie wiem, co właściwie chciała osiągnąć Winters, bo jeśli jej celem było wzbudzenie sympatii do Q. i Tess to zupełnie jej nie wyszło. Kobieta była tak irytująca w swoich działaniach, że jakoś nie ruszało mnie nic, co się z nią działo - a skoro autorka mocno chciała zbulwersować czytelnika, to możecie się domyślić, że Łzy Tess nie koniecznie opierają się na zbliżeniach bohaterów w pozycji misjonarskiej. A mimo to nie określiłabtm tej książki inaczej niż romansem z paroma mocniejszymi scenami. Żebym mogła chociaż powiedzieć, że tę opowieść ratuje Q., no ale się nie da. Jego zachowanie wcale nie ma więcej logiki niż jej. Darzę go mniejszą niechęcią, tylko dlatego, że autorka postanowiła oszczędzić mi wejścia w jego umysł i nie ma narracji z jego perspektywy.

Dawno nie byłam tak szczęśliwa, że nie kupiłam książki w wydaniu papierowym. Na Łzy Tess czekałam z gigantycznym entuzjazmem, który zamienił się w głębokie rozczarowanie. I choć może nie jest to historia tragiczna, to brak w niej logiki i, przede wszystkim, emocji. Znalazło się tam trochę brutalnych scen, więc niech wrażliwcy mają na to baczenie, ale cała ta książka jako dark erotic to jeden wielki niewypał. Winters tak bardzo skupiła się na kontrowersyjności, że zabrakło jej jednej bardzo istotnej rzeczy - fabuły. 

Moja ocena: 3/10

Skończyłam czytać: sierpień 2018 r.
Ocena z Lubimy Czytać: 7,58/10
Ilość stron: 496
Okładka: --- (e-book)
Data wydania: 17 sierpnia 2018 r.
Wydawnictwo: Kobiece
Tłumaczenie: Emilia Skowrońska

- Są pewne rzeczy, które musisz zrozumieć.
- Jedyną rzeczą, którą muszę zrozumieć jest to, że jesteś potworem, który mnie kupił. Ukradłeś moje życie. Moich bliskich. Zabrałeś wszystko. I tylko to muszę zrozumieć.

Podsumowanie sierpnia



Teoretycznie wakacje właśnie się skończyły, ale niektórzy z nas mają jeszcze miesiąc spokoju (na przykład ja :D). W poprzednim miesiącu zaliczyłam wypad nad morze i udało mi się poczytać, pooglądać seriale i zrobić remont mieszkania - także nawet nie wiem, gdzie uciekło mi ostatnie 31 dni. O tyle, o ile czytelniczo jestem zadowolona, to z pisaniem było trochę gorzej. Po pierwsze dlatego, że przez pierwsze dwa tygodnie mój dostęp do sieci był zdecydowanie ograniczony, po drugie czytałam głównie w aucie jeżdżąc między domem rodziców, a mieszkaniem we Wrocławiu. Większość recenzji mam pozaczynanych, także możliwe, że w tym miesiącu na blogu będzie działo się troszkę więcej ;).
Troszeczkę zmieniam format podsumowania, więc mam nadzieję, że Wam się spodoba.


Książki, które przeczytałam:
W sumie w ubiegłym miesiącu udało mi się poznać 8 nowych historii, co razem daje 3 230 stron, średnio 105 dziennie. 
Cherry jak zwykle była cudowna, ale Powietrze, którym oddycha nie zachwyciło mnie tak bardzo, jak pozostałe książki autorki.
Za to Revved okazało się romansem, który idealnie wstrzelił się w mój gust - wciągający, z odpowiednią ilością dramy i miłości. 
O Dearest Clementine pisałam tutaj, także nie powtarzając się, powiem tylko, że była to świetna historia NA. 
Skradzione laleczki to książka, o której naczytałam się mnóstwa świetnych opinii i miałam wobec niej duże oczekiwania, które wyjątkowo... się spełniły. To historia, która trzymała mnie w napięciu przez całą lekturę z naprawdę świetnie wykreowanymi portretami bohaterów.
Po 365 dni nie sięgnęłabym, gdyby nie recenzja Kasi z niekulturalnie.pl, której sednem było, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Myślałam, że  po tym, jak wydawnictwo zdecydowało się umieścić na okładce, w jednym zdaniu, porównanie do Ojca chrzestnego i 50 twarzy Grey'a skutecznie odstraszyli mnie od tej pozycji, a tu proszę. Nie była to może twórczość wysokich lotów, ale nie mogę jej odmówić tego, ze mnie wciągnęła. 
Zmiana okazała się chwilowym zaćmieniem umysłu, bo pierwsza część wcale mi się nie podobała, a kontynuacja wcale nie jest lepsza. 
Mam słabość do twórczość Tijan, więc nie mogłam sobie odmówić kolejnego tomu serii Fallen Crest. Nie recenzowałam ich wprawdzie na blogu, ale ta historia to typowe guilty pleasure - trochę przypomina operę mydlaną na sterydach, a mimo to ogromnie ją lubię. Szkoła trzyma poziom poprzednich części i choć szału nie ma, to trzyma poziom poprzednich części.
Na premierę książki Pepper Winters czekałam z zapartym tchem, bo jakiś czas temu naczytałam się o niej sporo dobrego na Goodreads. Niestety Łzy Tess okazały się bublem i zupełnie nie dorosły do moich oczekiwań. 

Najlepsza książka
Ten zaszczytny tytuł należy się Skradzionym laleczkom. Duet w postaci Ker Dukey i K.Webster stworzył historię, która wciągnęła mnie w swoje odmęty od pierwszych akapitów i nie pozwolia, żeby odłożyć ją choć na chwilę. Wartka akcja, świetny portret porywacza i jego ofiar sprawia, że koło tej książki nie da się przejść obojętnie.
Najgorsza książka
Pewnie spodziewalibyście się tu Blanki Lipińskiej, ale nie. To miejsce wędruje do Zmiany J.Sterling. Naprawdę nie wiem, co mnie podkusiło, po fatalnej pierwszej części, żeby w ogóle się za to zabrać, ale jak już zaczęłam to dobrnęłam do końca. Bohaterowie są kiepscy, a ich problemy trochę wyssane z palca. Akcja nie do końca się lepi - raz dramatycznie źle, raz tak cudownie, że można by rzygać tęczą. Dodatkowo po pierwszym tomie nie mam żadnej sympatii do Jacka i kolejny tom wcale tego nie zmienił. 
Największe zaskoczenie
Tak jak wspominałam wcześniej, po pierwszym rzuceniu okiem na okładkę 365 dni natychmiast ją skreśliłam. Ale w internetach wybuchł taki hype na tą pozycję (niekoniecznie pozytywny), że złamałam swoje postanowienie i postanowiłam przekonać się na własnej skórze o co tu chodzi. I choć nie pokusiłabym się określić ją jako dobrą, to nie okazała się nawet w połowie tak zła, jak myślałam. Niechętnie sięgam po twórczość polskich pisarzy - nie mam pojęcia dlaczego, więc nie pytajcie - ale kurczę to było naprawdę wciągające xD. 
Największe rozczarowanie
Na ten temat jeszcze się wypowiem, ale Łzy Tess nie zbliżyły się nawet do tego, czego się po nich spodziewałam. Być może to, jak odebrałam tę książkę to efekt właśnie wysokich oczekiwań, ale dateko mi do zachwytów.

Opublikowane recenzje
Kliknięcie w obrazek przeniesie Was do posta
  



Statystki:
Obserwatorzy: 315
Wyświetlenia: 4 070
Facebook: 458


Jak Wam minął poprzedni miesiąc? Czytaliście którąś z wymienionych przeze mnie książek? :)


Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi, daj mi o tym znać. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Jeśli sam prowadzisz bloga, zostaw link, łatwiej będzie mi Cię odwiedzić, jednak poza nim, chyba wypadałoby napisać coś więcej? ;)
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka