Co prawda wszystkie te dziewczyny znalazły się na liście, jednak każda miała swój świat.
Nic ich nie łączyło.
Spotkałam się z twórczością Siobhan Vivian przy okazji współtworzonej z Jenny Han serii Ból za ból i - choć miała swoje wady - była to naprawdę miła lektura. Nastawiona pozytywnie przez tamto doświadczenie postanowiłam przekonać się na co stać autorkę, gdy pisze sama. Fatalna lista brzmiała naprawdę interesująco, ponieważ był to swego rodzaju nowy pomysł. Szkoda tylko, że ten pomysł okazał się jedynym, co przyjdzie mi pochwalić w tej książce...
Piękno i brzydota nie zawsze są kwestią wyglądu.
Wyobraź sobie, że gdy przychodzisz do szkoły, oczy wszystkich są wbite w jeden punkt. W listę.
Czy znajdziesz na niej swoje nazwisko? A jeśli tak, to w której kategorii?
Co roku ktoś - nie wiadomo, kto - wybiera dwie dziewczyny z każdego rocznika. Jedna zostaje okrzyknięta najpiękniejszą, druga - najbrzydszą.
O tych spoza listy natychmiast się zapomina. Wybrane nagle znajdują się w centrum uwagi całej szkoły.
Na liście są nazwiska ośmiu dziewcząt. W świecie po liście ich życie już nigdy nie będzie takie samo.
(Źródło: Wydawnictwo Feeria Young)
Osiem głównych bohaterek i dzień trwający około 80 stron - potrzeba by naprawdę wybitnego pisarza, żeby ten zabieg się udał... ponieważ Siobhan Vivian zupełnie to nie wyszło. Akcja powieści rozgrywa się na przestrzeni sześciu dni, czyli od wywieszenia tytułowej listy do balu, od poniedziałku do soboty. Osobiście nie jestem fanką tak krótkiego, ograniczonego czasu fabuły, nawet w przypadku, gdzie narrator miał sporo do opowiedzenia z powodu ilości bohaterów. Zawsze wydaje mi się to przekłamane - nawet jeśli w postaciach zachodzą jakieś zmiany to im nie wierzę, a ponadto w zwykłym liceum nie wydarzyłoby się wystarczająco pasjonujących rzeczy, żeby zapełnić taką ilość stron. Chociaż szczerze mówiąc tu nie było inaczej. Ile można pisać o sukienkach na bal, liście i chłopcach? Te trzy wątki sprawiły, że Fatalna lista jest bardzo monotematyczna, bo choć mamy wgląd w myśli aż ośmiu bohaterek, to generalnie wszystkie one rozwodzą się o tym samym. Zabrakło tu jakiś zwrotów akcji, tajemnic, niespodzianek... czegoś przerywającego tę - mówiąc prosto - nudę.
Strasznie nie podoba mi się ilość bohaterów, których poznanie Siobhan Vivian chce wymusić na czytelniku. Każda z dziewczyn z listy ma jeszcze swoje przyjaciółki, rodzinę i ewentualnego chłopaka, więc możecie sobie wyobrazić, że mnogość postaci jest po prostu zatrważająca. Nawet jeśli dziewczyny miały swoje problemy - jak choćby Bridget czy Danielle - nie miałam czasu ich przetrawić, bo dostawały bardzo niewiele czasu. Ten sam problem wystąpił przy jakiejkolwiek próbie zżycia się z bohaterkami. Pewnie wiecie, że najlepsze książki to te, gdzie główna postać jest czytelnikowi bliska, bo wtedy wraz z nią przeżywamy wzloty i upadki, sukcesy i porażki, a każda strona jest ważna. Nieistotne czy kibicujemy dobremu czy złemu charakterowi - jeśli w fabule znajdzie się ktoś, kto skłania nas do zaangażowania się w daną historię, to te powieści zwykle mają dużo wyższe oceny w naszych osobistych rankingach i na dłużej zapadają w pamięć. W przypadku Fatalniej listy nie dość, że bohaterów było zbyt wielu, to naprawdę ciężko mi polubić te dziewczyny. Wydawały się płytkie i naiwne, przez co trudno mi było się z nimi zżyć, a tym bardziej przejąć się ich problemami w stylu jaką sukienkę założyć na bal. W dużej mierze brakuje mi też opisów, bo nie jestem pewna, czy choć jedna z nich była dobrze rozpisana, ponieważ w sumie nie wiem, jak wyglądały, a co za tym idzie dlaczego właściwie znalazły się na liście. A skoro to główna oś fabuły uważam to za spore niedopatrzenie ze strony autorki.
Być może jestem już za stara na książki tego typu. Tylko, że kurczaki są autorzy, którzy naprawdę potrafią mnie wciągnąć w swój świat, a ich powieści zostawiają po sobie przemiłe doświadczenia - choćby wielokrotnie wspominana przeze mnie Sarah Dessen. Obie pisarki obracają się w tym samym kierunku i mają podobny wiek docelowy odbiorców. Co więc sprawiło, że choć uwielbiam twórczość Dessen to mam taki problem z Siobhan Vivian? Nie mam pojęcia. Nie wiem, czy autorka planuje kontynuację, bo nie za bardzo jest tu fabularne pole do niej, ale jednocześnie mam wrażenie, że ta historia jest po prostu niedokończona. Sporo wątków zostało nierozwiązanych i może taki był właśnie zamysł autorki, ale osobiście nie znoszę otwartych zakończeń.
Koniec końców Fatalna lista to nienajlepsza młodzieżowa obyczajówka. Za dużo bohaterów i rozłożenie akcji tej stosunkowo długiej książki na pięć dni sprawiło, że powieść wydaje się po prostu przegadana. W tym klimacie można znaleźć dużo lepsze lektury, które dużo bardziej angażowały moje emocje i nie wydawały się tak nudnawe. Powieść Siobhan Vivian to nie najgorsza książka, ale też sporo zabrakło, żeby nazwać ją dobrą. A szkoda, bo pomysł zdecydowanie miał potencjał.
Moja ocena: -5/10
Skończyłam czytać: marzec 2017 r.
Ocena z Lubimy Czytać: 6,96/10
Ilość stron: 407
Okładka: miękka
Data wydania: 1 marca 2017 r.
Wydawnictwo: Feeria Young
Tłumaczenie: Andrzej Goździkowski
Cena (z okładki): 37,90 zł
Jednego dnia dziewczyny obgadywały jedna drugą, używają najokrutniejszych wyzwisk, a już następnego przysięgały, że będą odtąd dla siebie najlepszymi przyjaciółkami.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Feeria Young