#43 Recenzja - Ktoś taki jak ty




Są na tym świecie pewne rzeczy, na których się polega. 
A kiedy znikają ze swojego stałego miejsca, traci się wiarę, grunt pod nogami.

Sarah Dessen ujęła mnie Kołysanką, dlatego byłam zachwycona, kiedy zobaczyłam, że Wydawnictwo HarperCollins wydaje kolejną książkę autorki. Nie mogłam się doczekać, żeby zobaczyć, czy ta książka będzie tak dobra, jak ta, którą czytałam ostatnio.

Los zafundował Scarlett szybką lekcję dorastania. Jej chłopak zginął w wypadku, a ona dowiedziała się, że jest z nim w ciąży. Niepokorna i szalona szesnastolatka nie ma pojęcia o odpowiedzialności, a co dopiero o byciu matką. To będzie czas ogromnych wyzwań. Jej najlepsza przyjaciółka Halley zawsze była jej przeciwieństwem. Cicha, poukładana i niezbyt towarzyska, ograniczana przez nadopiekuńczą matkę. Zwykle to ona potrzebowała optymizmu i nieustępliwości Scarlett, jednak teraz role się odwróciły. Halley będzie musiała wesprzeć przyjaciółkę, choć sama ma problem – zakochała się w niewłaściwym facecie. Czeka je trudny krok w dorosłość i prawdziwy sprawdzian z przyjaźni.
(Źródło: Wydawnictwo HarperCollins Polska)

To, czym głównie ujęła mnie autorka w Kołysance, to realizm jej historii i ogromnie się cieszę, że z tego, co widzę, jest to jedna z cech jej twórczości. Nie zrozumcie mnie źle - czasami naprawdę lubię zatopić się w książce, gdzie główny bohater to największe ciacho, które momentalnie znajduje dziewczynę, która natychmiast jest w nim zakochana (czyt. schemat na schemacie). Jednak tutaj naprawdę doceniam starania autorki, aby fabuła wypadała dość realistycznie - i udało się jej to. Ktoś taki jak ty to książka dla młodzieży, jednak odniosłam wrażenia, że kierowana jest do nastolatków z powodu wieku głównej bohaterki, natomiast ja podciągałabym ją spokojnie pod powieść obyczajową.

Sarah Dessen skupiła się na pokazaniu, jak może skomplikować się życie nastolatki oraz jak trudno czasem znaleźć kogoś, kto cię wysłucha i będzie wspierać w podjętych decyzjach, nawet jeśli się z nimi nie zgadza. Bardzo podobał mi się realizm tej książki, ponieważ spokojnie mogłam sobie wyobrazić siebie (parę lat młodszą) na miejscu Halley, nie ma tu przesadnej egzaltacji i dramatyzmu. Sarah Dessen udowadnia, że prawdziwe życie też jest na tyle interesujące, że można z niego zrobić książkę. 

Byłam odrobinę przerażona na samym początku - otóż brakowało mi lekkości - tak charakterystycznej w Kołysance - przy wprowadzaniu nowych postaci. Czy często nazywacie znajomych imieniem i nazwiskiem we własnych myślach? Zarówno w tej, jak i poprzedniej powieści jest ich całe mnóstwo, także powinniście zrozumieć moje przerażenie, ale na szczęście to uczucie szybko minęło.  Tym bardziej do wybaczenia, że Ktoś taki jak ty to dopiero druga książka w dorobku pani Dessen, wydana w oryginale cztery lata przed This Lullaby. 

Polubiłam Halley i Scarlet - reprezentują one jedną z tych niewielu przyjaźni (w książkach dla młodzieży), które wydają się naprawdę realne i mogę je sobie wyobrazić w prawdziwym życiu. Dodatkowo raz jeszcze przekonałam się o talencie Dessen do wykreowania całej gamy różnorodnych bohaterów, którzy nie zlewają się w bezkształtną masę, a każdy z nich ma swoje unikatowe cechy i zachowania. Uwielbiam styl pisania autorki, jest prosty i niewymagający, ale jednocześnie idealnie pasuje do bohaterów oraz sprawia, że dosłownie nie zaważałam, kiedy kończę rozdział.

Ktoś taki jak ty to naprawdę bardzo dobra powieść obyczajowa, która przypadnie do gustu każdemu amatorowi gatunku. Moim zdaniem Kołysanka była minimalnie lepsza, ale cieszę się, że nie zawiodłam się na kolejnej ksiażce autorki oraz z przyjemnością sięgnę po inne jej powieści. Jeżeli szukacie dobrej, nieabsorbującej powieści Ktoś taki jak ty na pewno stanie na wysokości zadania. Gorąco polecam.

Moja ocena: 7/10

Skończyłam czytać: marzec 2016 r.
Ocena z Lubimy czytać: 6,75/10
Ilość stron: 256
Okładka: miękka
Data wydania: 16 marca 2016 r.
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Tłumaczenie: Magdalena Słysz
Cena (z okładki): 34,99 zł



Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska
http://www.harpercollins.pl/ksiazka,2860,ktos-taki-jak-ty.html







Porozmawiajmy o... tym, że książkoholikom też nie chce się czytać



Szczerze mówiąc miałam inne plany na ten cykl w marcu, jednak ostatnie tygodnie dni zainspirowały mnie do rozebrania na czynniki pierwsze istotnej kwestii: Dlaczego nie chce nam się czytać? Chciałabym się skupić zwłaszcza na typowych książkoholikach, czyli ludziach takich jak ja - którzy wręcz nie mogą doczekać się sięgnięcia po nowe powieści i zatopienia się w pasjonujące opowieści. Uwielbiam czytać i raczej robię to w każdej możliwej chwili, dlaczego więc ostatnio tak ciężko przychodzi mi rozpoczęcie nowej książki?

Powody:
  • Brak czasu

To pierwszy i najbardziej popularny powód, dla którego odpuszczamy sobie czytanie. Zawsze z przekonaniem twierdziłam, że każdy znajdzie pół godziny dziennie dla książki - wystarczy przecież na chwilę odłożyć Facebook czy wyciszyć telefon. Wszystko jest kwestią dobrej organizacji.
Jednak smutna prawda jest taka, że czasami po prostu brakuje doby na wykonanie wszystkich obowiązków, a nowa powieść jest ostatnim, o czym myślę pod koniec dnia. W tym semestrze okazało się, że mam całe mnóstwo zajęć laboratoryjnych, a każde z nich wymaga napisania sprawozdania z przebiegu ćwiczenia i, mimo że nie jest to trudne, to wyjątkowo czasochłonne. Tak więc po dwóch dniach spędzonych przed komputerem najzwyczajniej w świecie tak nawarstwiają mi się obowiązki, że potrzebuję kolejnej doby na powrót do tradycyjnej rutyny.
  •  Kac książkowy

Szczerze współczuję nałogowemu czytelnikowi, który nigdy nie doświadczył choć krótkiego kaca książkowego, ponieważ powieści, które zostawiły go po sobie wspominam jako jedne z najlepszych. Ostatnio napomknęłam o tym przy recenzji Zdrady, ale jeżeli jestem w stanie beznamiętnie odłożyć książkę, to nigdy nie trafi ona do grona moich ulubionych. W moim wypadku ukochane powieści wyróżnia jedna charakterystyczna cecha - miałam ochotę wykrzyczeć wszystkim swój żal, że to już koniec. 
Kac książkowy potrafi nas skutecznie zniechęcić do zglebienia się w nową książkę, skoro wciąż żyjemy w świecie ostatniej i cały czas przeżywamy przygody bohaterów. Nie jest to problem, gdy nasza niechęć trwa trzy dni, ale jeśli nie chce nam przejść, co wtedy?
  • Nie, bo... właśnie dlaczego?


Czasami nie ma żadnego konkretnego powodu, czasami jest to mieszanina wielu czynników, jednak łączy je jedno: nie potrafimy wskazać powodu, dlaczego właściwie nie sięgnęliśmy po żadną nową powieść. Przecież na półkach czeka tyle fantastycznych książek, nowych historii do poznania, a ty po raz piąty przeglądasz Facebooka, choć masz świadomość, że nic się tam nie zmieniło przez ostatnie dziesięć minut. Dlaczego? Zaczynasz nową powieść, ale nie potrafisz się w niej zatopić i skupić się na tym, co stara się przekazać autor. Zniechęcona odrzucasz ją na bok z myślą, że być może to nie jest odpowiedni dzień na tę opowieść. Ale dlaczego? Myślę, że niewielu z nas jest w stanie przytoczyć tu konkretny powód. Czasem nawet wytrawnym książkoholikom po prostu... nie chce się czytać.


To trzy powody, które występują u mnie najczęściej, choć rzadko się zdarzało, żeby moja przerwa w czytaniu była dłuższa niż tydzień. Tymczasem od połowy lutego patrzę na stosy zalegających u mnie książek i nie mam serca sięgnąć po żadną z nich. Naturalnie tak czy siak czytam, jednak brakuje mi tego zapału do zatopienia się w nowej opowieści. Chciałam dołączyć tu zbiór rad, jak poradzić sobie z taką blokadą, ale tak naprawdę nie ma dobrego przepisu - przede wszystkim ważne jest, aby czytanie sprawiało radość, a nie stało się ciężkim obowiązkiem. Prowadzenie bloga, egzemplarze recenzenckie... to sprawia, że czasami można odnieść wrażenie, iż musimy czytać, choć wcale tak nie jest. Jeżeli cenię sobie jakaś witrynę, to nie znikam wraz z przestojem, tylko po prostu czekam na dalsze posty, ponieważ dobrze wiem, że ja również czasami potrzebuję przerwy. 
W ostatnim Porozmawiajmy o... pisałam o wracaniu do ulubionych powieści i zostawiam Wam moją subiektywną radę na blokadę czytelniczą - warto w takim momencie sięgąć po ukochaną powieść i być może raz jeszcze przeczytać tylko ulubione fragmenty, czerpać radość z tego, że nic nowego się nie wydarzy i po prostu cieszyć się lekturą.


Jak często (lub czy w ogóle) macie blokadę na czytanie? Znacie jej powody? Jak sobie z nią radzicie? :)


#42 Recenzja - Zdrada [PRZEDPREMIEROWO]


Czasem myślisz, że bardzo czegoś potrzebujesz,
a tak naprawdę powinieneś pozwolić temu odejść.

Niecierpliwie oczekiwałam kolejnego tomu serii Niezwyciężona. Po genialnym Pojedynku, który przecież był dopiero pierwszą częścią nie mogłam się doczekać premiery Zdrady. To miała być przyjemność dawkowana - rozdział jednego dnia, rozdział drugiego... jednak książka Marie Rutkowski wciągnęła mnie bez reszty i już po pierwszym rozdziale wiedziałam, że nie będę mogła się na niczym skupić, jeżeli nie dowiem się, jak się skończy. Czego nie przewidziałam? Tego, że nie będę mogła się na niczym skupić również po jej przeczytaniu oraz tego, że pozostawi po sobie ogromnego kaca książkowego.

Poza opisem recenzja NIE zawiera spojlerów z poprzedniej części.


Czasem zbrodnią jest słuchanie głosu swojego serca…

Większość dziewcząt marzy o królewskim ślubie, o balach, fajerwerkach i ucztach do świtu. Dla Kestrel jednak ślub oznacza życie w klatce, którą sama zbudowała. Obawia się wyznać Arinowi prawdę o zaręczynach: że zgodziła się na małżeństwo z księciem pod warunkiem, że Arin odzyska wolność. Bo czy może mu ufać? I czy może w ogóle ufać samej sobie? Jest przecież mistrzynią iluzji jako szpieg na królewskim dworze. Jeśli zostanie nakryta, jej własny kraj ogłosi ją zdrajczynią. Nie może jednak zrezygnować z podjęcia próby zmiany swojego bezwzględnego świata… co doprowadzi ją do szokującego sekretu.
Jak wysoka może być cena niebezpiecznych kłamstw i niegodnych zaufania sojuszy?

(Źródło: Wydawnictwo Feeria Young)

Marie Rutkowski zdecydowanie wzięła sobie za cel sprawienie, że jej czytelnicy będą zwijać się i skamleć w oczekiwaniu na kolejną część. Naprawdę się jej udało, no bo proszę Was - jak można tak skończyć książkę? I to znowu?! Ja naprawdę nie jestem wyrozumiała, ale polecam zaopatrzyć się w piłeczkę antystresową, bo powieść urywa się w takim momencie, że chce się biec do sklepu i zatopić w kolejną część. Aktualnie mam ochotę przeglądać księgarnie w poszukiwaniu oryginału, choć nigdy nie robię tego, jeśli dana seria ma szansę pojawić się u nas przetłumaczona. To powinno Wam wiele powiedzieć, jak bardzo pragnę kolejnego tomu. Już. Teraz.

Nieczęsto, ale zdarza się, że po przeczytaniu ostatniego zdania w książce ze złami w oczach patrzę przed siebie i zadaję sobie to magiczne pytanie "Jak to się mogło stać?" okraszone najczęściej paroma dodatkowymi, niecenzuralnymi słowami. Oznacza to dwie rzeczy: pierwsza i zapewne dla Was ważniejsza, przeczytana historia zatrzęsła na chwilę moim światem i naprawdę, naprawdę warto po nią sięgnąć oraz drugą, że nienawidzę autora seria/książka awansuje do moich ulubionych. Od dawna wychodzę z założenia, że bardzo dobra powieść to taka, która zatrzęsie moim światem i sprawi, że nie będę beznamiętnie odkładać jej na półkę. Pojedynkowi udało się mnie zachwycić, ale to Zdrada złapała moje serce w żelazną pięść i to po jej zakończeniu mam ochotę zwinąć się w kłębek z przytulonymi do sobie książkami Marie Rutkowski i właśnie tak oczekiwać kontynuacji. 

Najważniejsza sprawa - absolutnie nic nie potoczyło się tak, jak myślałam. Autorka wzięła moje domysły, zwinęła w kulkę i rzuciła do kosza, udowadniając, że potrafi wstrząsnąć czytelnikiem. Dorzucie do tego wspaniale wykreowany świat i bohaterów, którzy potrafili podbić moje serce i macie przepis na powieść, którą pokocham. Arin i Kerstel to jedna z tych niewielu par, których kibicuję z całego serca i nie do końca chodzi mi o sam romans. W momentach pełnych napięcia, kiedy nic nie toczy się po ich myśli, zaciskam pięści i marzę, że jednak uda im się wybrnąć z kolejnej niebezpiecznej sytuacji, że być może tym razem wszystko się uda. Wspomniałam już o tym przy okazji recenzji Pojedynku - uwielbiam Arina, ale jestem zaskoczona, że aż tak zżyłam się z Kestrel, ponieważ niestety rzadko się zdarza, abym pałała sympatią do głównej żeńskiej postaci. Autorce udała się trudna sztuka - wykreowanie głównych bohaterów, takich, że jednej nie jest tylko tłem dla decyzji drugiego, ale oboje są tym rodzajem ludzi, że czytelnik po prostu chce im kibicować.

Zdrada unika symptomu drugiej części i zachwyca niebanalnym rozwojem wydarzeń oraz historią, która pochłania czytelnika bez reszty. Dzięki temu mogę raz jeszcze podpisać się pod własnymi słowami na temat Pojedynku, a seria Niezwyciężona awansowała do grona moich ulubionych powieści. Jeśli macie jeszcze jakiekolwiek wątpliwości czy sięgnąć po książki Marie Rutkowski to nie wahajcie się ani chwili dłużej i wyruszajcie na podbój księgarni, bo ta historia absolutnie nie może Wam przejść koło nosa.

Moja ocena: 10/10

Skończyłam czytać: marzec 2016 r.
Ocena z Lubimy Czytać: 8,45/10
Ilość stron: 408
Okładka: miękka
Data wydania: 17 marca 2016 r.
Wydawnictwo: Feeria Young
Tłumaczenie: Joanna Wasilewska
Cena (z okładki): 34,90 zł



Te wspomnienia były dziwne.
Były jak sieć krzyżujących się ze sobą, nawarstwiających się blizn, w których
można byłoby próbować dostrzec jakiś schemat, gdyby nie świadomość tego,
że bat trzymał ktoś, kto bił bez umiaru i bez zastanowienia.
Dawne rany wciąż broczyły uczuciami i wciąż piekły.



Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Feeria Young.


Książka przeczytana w ramach wyzwania:

Książkę możecie nabyć między innymi na empik.com

#41 Recenzja - Uwikłani. Pokusa



Uwikłałam się w coś, co trudno było nazwać miłością. W uzdrowienie.
Ale to na swój sposób też była miłość. Gdybym tylko mogła się przyznać 
sama przed sobą - miłość była dokładnie tym, czym była.

Pokusa to powieść, którą wybrałam sobie do czytania na Dzień Kobiet. Oczekiwałam niezbyt absorbującej powieści, którą będę mogła przerwać w każdym momencie, tymczasem ani się obejrzałam, a dotarłam do końca...

Młoda, piękna i niezwykle inteligentna Alayna Withers właśnie obroniła tytuł MBA na prestiżowej nowojorskiej uczelni. Pracuje w klubie nocnym i marzy o awansie na stanowisko menedżera. Z mocnym postanowieniem stara się trzymać z dala od mężczyzn wyzwalających w niej chorobliwą obsesję miłosną, przez którą popadła w problemy z prawem.
Alayna jest pewna, że nic nie jest w stanie zakłócić jej doskonałego planu. Nie przewidziała jednak, że na jej drodze, w najmniej oczekiwanym momencie, stanie diabelnie przystojny miliarder Hudson Pierce – nowy właściciel klubu nocnego, w którym pracuje Alanya. Mężczyzna od pierwszych chwil zawładnie sercem kobiety, która nie będzie potrafiła oprzeć się wszechogarniającemu pożądaniu.
Wkrótce Hudson składa Alaynie propozycję nie do odrzucenia. Wybuch namiętności między nimi sprawi, że kobieta ulegnie zmysłowemu uczuciu, budząc głęboko skrywane grzechy przeszłości. Nie tylko swoje…
Czy mroczna przeszłość kochanków przeszkodzi im w walce o wspólną przyszłość?
(Źródło: Wydawnictwo Kobiece)

Od samego początku na mojej twarzy zagościł uśmiech i przyjaciółka zapytała mnie czy ta książka jest tak dobra. Moją pierwszą reakcją było zaprzeczenie i powiedziałam jej coś w tym stylu: skoro dopiero zaczęłam nie mogę jeszcze powiedzieć, czy to dobra powieść, ale ma w sobie jakiś urok i zdecydowanie mogę ją określić jako entertaining (uciekło mi polskie określenie). To dokładnie to uczucie, które towarzyszy mi przy pierwszych rozdziałach i mam cichą nadzieję, że jest tylko wstępem do jeszcze lepszego wnętrza. Dokładnie tak było w Pokusie. Z jednej strony może Wam się wydawać, że jest to historia, którą widzieliście już milion razy, zestawionej w najróżniejszych wariantach i będziecie mieli trochę racji. Jedak z drugiej strony powieść Laurelin Paige niezaprzeczalnie ma w sobie to 'coś', co nadaje jej niebywałego smaczku i sprawiło, że choć widziałam tą historię dziesiątki razy to wciąż świetnie się bawiłam podczas czytania. Autorka umiejętnie zestawiła to, co czytelnik zna i kocha z własną inwencją. Krótko mówiąc nie przedobrzyła, mam tu zwłaszcza na myśli 'problemy' głównych bohaterów. Choć oboje mają w sobie i swojej przeszłości pewne cienie, nie pojawia się tutaj ogromna, dramatyczna tragedia, na którą jedynym lekarstwem było znalezienie miłości. Muszą sami poradzić sobie z własnymi demonami, choć oczywiście wsparcie partnera pomogło, ale nie okazało się magicznym 'lekarstwem', za co jestem ogromnie wdzięczna autorce, ponieważ ostatnio zbyt często spotykałam się z tym motywem w romansach, a za grosz temu nie wierzę. Dodatkowo styl pisania Laurelin Paige jest wyjątkowo przystępny, a sceny erotyczne nie sprawiały, że wybuchałam śmiechem (tak już się niestety zdarzało...), choć niekiedy miałam dziwne wrażenie, że coś tu jest nie tak :D.

Polubiłam główne postaci i, chyba, bez niespodzianki stwierdzę, że to Hudson skradł moje serce. Poza jego przeszłością idealnie wpasowuje się w schemat bohatera występującego w tym gatunku - jest młody, przystojny, inteligentny i oczywiście obrzydliwie bogaty. Tylko, że sięgając po tę książkę doskonale wiedziałam, jak będą wyglądać główne cechy bohaterów, ponieważ tak jak już wspominałam, jest to praktycznie nieodłączny element gorących romansideł, jak i literatury erotycznej. Moim zdaniem autorka sprawnie wybrnęła z nieustającego myślenia głównej postaci żeńskiej o przystojniaku, którego właśnie poznała. Nie zdradzę Wam dużo więcej, żeby nie popsuć radości z lektury, ale dzięki temu Alayna nie wydaje się irytującą i egocentryczną kobietą, a wręcz daje się ją polubić. Choć pisarka zdecydowanie nie skupia się bohaterach drugoplanowych, to jednak potrafiła ich na tyle dobrze zarysować, że nie czułam niedosytu.

Alayna i Hudson to jeden z tych wybuchowych duetów, z którym nie można się nudzić. Książka Laurelin Paige wciągnie Was od pierwszej strony i nie wypuści, dopóki nie poznacie każdego sekretu bohaterów. Z jednej strony to opowieść jakich wiele, ale z drugiej jest tak świetnie skonstruowana, że genialnie bawiłam się podczas poznawania historii tej pary i strasznie żałuję, że już w tym momencie nie mogę zabrać się za kolejną część, ponieważ mam wrażenie, że Uwikłani to jedna z tych serii, które natychmiast chce się poznać w całości. Gorąco polecam wszystkim fanom romansów.

Moja ocena: 7/10

Skończyłam czytać: marzec 2016 r.
Ocena z Lubimy Czytać: 7,33/10
Ilość stron: 355
Okładka: miękka z zakładkami
Data wydania: 19 listopada 2015 r.
Wydawnictwo: Kobiece
Tłumaczenie: Monika Pianowska
Cena (z okładki): 34,90 zł



Usta Hudsona ułożyły się w seksowny uśmieszek. To wystarczyło - jeden uśmiech,
a ja nie mogłam się dłużej powstrzymać. Myślałam, że zrobi pierwszy krok, ale to ja
wstałam i od razu złożyłam na jego ustach gorący pocałunek.
Jego zaskoczenie trwało ułamek sekundy.



Książka bierze udział w wyzwaniach

#40 Recenzja - Pętla



Kiedyś w szkole dowiedziałam się na lekcji fizyki, że wszechświat nieubłaganie dąży do chaosu.
To samo odnosi się do ludzi. Czasami dobrze trafimy i jest w porządku.
Ale na ogół źle trafiamy i wszystko jest do dupy.

Gdybyście zapytali mnie dwa miesiące temu czy lubię kryminały, bez wahania odpowiedziałabym, że mogę takowy przeczytać, ale nie przepadam. Jednak koleżanka namówiła mnie do sięgnięcia po twórczość Koontz'a i niesamowicie mi się spodobała, dlatego nie mogłam oprzeć się pokusie sięgnięcia po Pętlę Faye Kellerman.

Dom na przedmieściach Los Angeles. Z krokwi zwisa nagie ciało młodej kobiety. Opuchnięta twarz, kabel mocno owinięty wokół szyi. Tak zaczyna się kolejna sprawa detektywa Petera Deckera. Zamordowana kobieta była cenioną pielęgniarką, nigdy nie złamała prawa. A jednak ktoś uznał, że nie powinna dłużej żyć. Śledztwo idzie jak po grudzie, policja bezskutecznie szuka świadków i motywu zbrodni. Jednak Decker się nie poddaje. Gdy starannie prześwietla przeszłość ofiary, odkrywa, że miała więcej wrogów niż przyjaciół. Wszyscy są podejrzani, a niektórzy z nich nie zawahaliby się zabić. Deckera czeka jedno z najtrudniejszych śledztw w jego policyjnej karierze.
(Źródło: HarperCollins Polska)

Peter Decker to bohater, który od pierwszej strony wzbudził moją sympatię - sumienny, rzeczowy, zapracowany - zdecydowanie da się go polubić. To jedna z tych postaci, które zaimponowały mi swoimi działaniami, nie tylko na gruncie zawodowym, ale również prywatnym. Na samym początku porucznik podejmuje się ochrony Terry, atrakcyjniej, młodej kobiety, którą pobił szalony mąż. Niestety niedługo po spotkaniu z Donattim, kobieta znika bez śladu, a pod opiekę Deckera trafia jej piętnastoletni syn Gabe. Mężczyzna podejmuje się odnalezienia kobiety, jednak w tym samym czasie musi rozwikłać sprawę brutalnego zabójstwa młodej pielęgniarki.

Od pierwszych stron polubiłam styl autorki, ponieważ książkę czyta się naprawdę błyskawicznie, ani się obejrzałam, a kończyłam piąty rozdział. Już początek utwierdził mnie w przekonaniu, że Faye Kellerman wie, jak zaintrygować czytelnika. Autorka umiejętnie buduje napięcie i sprawia, że czytelnik z niecierpliwością przewraca kolejne strony, chcąc sam rozwikłać zagadkę. Sprawiło to, że odniosłam wrażenie, iż fabuła będzie pędzić łeb na szyję, tymczasem w książce zdecydowanie brak spektakularnych zwrotów akcji i dramatycznych momentów. Z mojego punktu widzenia nadaje to realności śledztwu, które dość mozolnie posuwa się do przodu, jednak to wcale nie sprawia, że stało się nudne.

Jak już wspomniałam kryminał czy thriller to nie jest gatunek, po który często sięgam, także nie jestem w stanie powiedzieć, czy to tradycyjne większą część powieści zajmują rozmowy z podejrzanymi i mozolne szukanie sprawcy. Mnie osobiście bardzo podobał się fakt, że autorka połączyła dwa wątki kryminalne, a jednocześnie dołożyła sporo elementów obyczajowych. Dzięki temu bohaterowie wydają się wręcz realnymi ludźmi, a powieść ma sporą szansę przypaść do gustu nie tylko fanom zagadek i tajemnic. Styl autorki jest prosty i zrozumiały, rozdziały stosunkowo niedługie, a narracja prowadzona w trzeciej osobie, dzięki czemu czytelnik ma możliwość zobaczyć akcję z różnych perspektyw. 

Tak jak już pisałam Decker to jeden z tych bohaterów, którzy wzbudzają sympatię od pierwszych stron powieści, jednak absolutnie wszystkie postaci zasługują na uwagę. Zarówno rodzina i współpracownicy porucznika to bardzo wyraziści bohaterowie, którzy są świetnie opisani i łatwo zapadają w pamięć. Uwielbiam rodzinę Deckera, jednak moim ulubionym bohaterem pozostaje Gabe i jego skomplikowane stosunki i ojcem. 

Jedyne, co mnie rozczarowało to minimalnie zbyt mało spektakularny punkt kulminacyjny. Choć nie domyśliłam się rozwiązania żadnej ze spraw to brakowało mi jakiś fajerwerków pod koniec, czegoś, co sprawi, że szczęka opadnie mi ze zdumienia.

Pętla to moje pierwsze spotkanie z twórczością Faye Kellerman i zdecydowanie mogę je zaliczyć do udanych. Ta książka to bardzo dobry thriller, a przedstawiona w nim historia naprawdę przypadła mi do gustu i jeśli tylko będę miała okazję z przyjemnością poznam inne powieści autorki. Serdecznie polecam, jeśli szukacie dobrej powieści z tego gatunku.

Moja ocena: 7/10

Skończyłam czytać: marzec 2016 r.
Ocena z Lubimy Czytać: 6,88/10
Ilość stron: 495
Okładka: miękka
Data wydania: 17 lutego 2016 r.
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Tłumaczenie: Bogumiła Nawrot
Cena (z okładki): 36,99 zł


- O czym tak rozmyślasz? - spytała w końcu.
- O niczym.
- Nie wierzę.
- Widzisz, właśnie w takich sytuacjach, wy, kobiety, wszystko psujecie.
Zawsze kiedy mężczyźni milczą przypisujecie to milczenie jakimś głębokim,
wewnętrznym medytacjom, gdy tymczasem ja myślę o deserze i zastawiam się,
czy jest wart swoich kalorii.


Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska



Książka przeczytana w ramach wyzwania:





Stosik #8 i podsumowanie lutego



Luty był ciężko-lekkim miesiącem. Na samym początku miałam ostatnie egzaminy do napisania, później tydzień przerwy międzysemestralnej, a w zeszłym tygodniu zaczęłam kolejny semestr studiów. Dlatego musicie dać mi chwilę, abym ponownie wypracowała sobie jakąś rutynę pracy, bo trochę się odzwyczaiłam od codziennego chodzenia na zajęcia :D

Stosik #8

W zeszłym miesiącu w sumie pierwszy raz udało mi się zrealizować postanowienie o niekupowaniu nowych książek, jednak to wcale nie oznacza, że żadne nowe pozycje nie przywędrowały do mnie w lutym :D. W sumie moją biblioteczkę zasiliły trzy nowe powieści:


  • Zanim się pojawiłeś Jojo Moyes - po obejrzeniu zwiastuna zaczęłam intensywne polowanie na tę książkę, efektem była wymiana na LC :D
  • Magonia Maria Dahvana Headley - książka z lutowego EpikBox'a. Bardzo się z niej cieszę, ponieważ jej opis przykuł moją uwagę od pierwszych zapowiedzi i już nie mogę się doczekać, aż po nią sięgnę.
  • Pętla Faye Kellerman  - egzemplarz do recenzji od Wydawnictwa HarperCollins. Jeszcze dwa miesiące temu, gdyby ktoś mnie zapytał, powiedziałabym, że nie przepadam za kryminałami. Jednak przyjaciółka przekonała mnie do sięgnięcia po twórczość Deana Koontz'a, która wyjątkowo mi się spodobała. Pętlę już zaczęłam i na pewno do końca tygodnia pojawi się recenzja :).

Podsumowanie

Bardzo się cieszę, że w końcu udało mi się uruchomić Porozmawiajmy o... Tak jak pisałam, ten cykl chodził za mną już od jakiegoś czasu, ale nie miałam motywacji/inspiracji/ochoty/czasu (niepotrzebne skreślić) żeby porządnie się za niego zabrać. Mam już pomysł na marcowy temat, trochę dziwny inny, ale z jakiegoś powodu muszę go poruszyć :D. Już o tym wspominałam, ale luty sprawił, że w ogóle nie miałam serca sięgać po nowe powieści, wróciłam do starych, ukochanych książek. Nie zaliczam ich tutaj, choć pewnie powinnam, bo jednak coś tam czytałam. Za to znalazłam całe mnóstwo wspaniałych, marcowych zapowiedzi, które zasiliły moją półkę 'Chcę przeczytać' :D.
Jedyną nową powieścią przeczytaną w ubiegłym miesiącu była Panika (zdjęcie odeśle Was do recenzji), z tego powodu daruję sobie statystykę i wybór najlepszej i najgorszej książki.


Blogowo:
Liczba wyświetleń: 3 025 (- 4 025)
Obserwatorzy: 209 (+6)
Dodane posty: 6
Facebook: 166 (+ 11)

Czy komuś jeszcze ciężko się wbić w nową starą rutynę? :D


Ponieważ dzisiaj tak krótko popatrzcie, co znalazłam w lutowym EpikBox'ie 

 










Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi, daj mi o tym znać. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Jeśli sam prowadzisz bloga, zostaw link, łatwiej będzie mi Cię odwiedzić, jednak poza nim, chyba wypadałoby napisać coś więcej? ;)
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka