Bajka to tylko ładne słowo określające kłamstwo, którym zwodzi się małe dzieci. Fałszywy obraz rzeczywistości, który pozwala wierzyć, że życie jest piękne.
Wybaczcie chwilową przerwę, ale wciągnął mnie remont i dosłownie dopiero teraz znalazłam wolną chwilę, żeby coś naskrobać. Tak to jest, że brak zapasowych recenzji na takie okazje zawsze wychodzi mi bokiem ;). Ale wracając do rzeczy - Bang określiłam jako najlepszą książkę w podsumowaniu poprzedniego miesiąca i obiecałam wytłumaczyć dlaczego. Także po tym krótkim wstępie możecie się domyślić, że niesamowicie mi się podobała, choć nie była to łatwa lektura.
Mówią, że ten, kto mści się na drugiej osobie, traci część swojej niewinności.
Ale ja nie jestem niewinna.
Już od dawna.
Zostałam okradziona z niewinności. Odebrano mi los, który był mi pisany. Duszę, z którą przyszłam na świat. Rubinowe serce osadzone w życiu pełnym nadziei i marzeń.
To wszystko odeszło.
Przepadło.
Nigdy nawet nie miałam wyboru.
Opłakuję tamto życie. Rozpaczam nad każdym „co by było, gdyby...”.
Ale z tym już koniec.
Jestem gotowa odebrać to, co zawsze mi się należało.
Jednak każdy plan ma jakiś słaby punkt. Czasem jest nim serce.
(Źródło: Wydawnictwo NieZwykłe)
Opis Bang jest tak niejednoznaczny, że absolutnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po fabule. Cóż, wątek zemsty był dość oczywisty, ale poza tym unikałam opisów jak ognia, bo chciałam poczuć ten dreszczyk zaskoczenia. Dlatego też sama postaram się unikać nakreślania fabuły, bo tu tkwi cała magia tej książki. Widzicie niewiele jest książek, które faktycznie potrafią mnie zaskoczyć. Poniekąd jest tak dlatego, że z reguły blurb na okładce daje całkiem dobry zarys fabuły. Z drugiej strony tyle już historii przewinęło mi się przez ręce, że potrafię docenić inwencję autora. E.K. Blair stanowczo zasługuje na punkty za oryginalność, bo w Bang praktycznie nic nie toczyło się tak jak myślałam. Także, pomimo że nie wiem czego się spodziewałam po tak niejasnym opisie, nie to dostałam - jakkolwiek dziwnie to brzmi. I to największa zaleta tej powieści, bo dawno tak mocno nie opadła mi szczęka ze zdziwienia.
Co zaskakujące ciężko się to czyta. Nie z powodu stylu autorki, czy języka jakim się posługuje, ale treści. Zwykle jest tak, że zaczynając ciekawa książkę, a Bang bez wątpienia zasługuje na to miano, nie mogę jej odłożyć. Natomiast tu co parę stron potrzebowałam przerwy - podobne uczucie towarzyszyło mi zresztą przy lekturze Miliona małych kawałków. To ten moment, kiedy fabuła robi się zbyt ciężka do przetrawienia na raz i żeby przyswoić nowe dane przydaje mi się taki szybki reset. A mimo to nawet na chwilę nie przeszło mi przez myśl, że mogłabym odłożyć tę książkę nie poznawszy zakończenia. Także robiłam trochę notatek, układałam sobie w głowie nowe informacje odnośnie akcji, zastanawiałam się nad motywami postępowania głównej bohaterki, bo ani one ani cel jej działania jest nieznany dla czytelnika. Tworzy to aurę tajemnicy i poniekąd grozy? Bo jednego byłam pewna od początku - kobieta nie planowała nic miłego. Te uczucia towarzyszące mi od pierwszych stron sprawiły, że siedziałam jak na szpilkach pragnąc poznać jej motywację, a jednocześnie nie chciałam się spieszyć z lekturą.
Co mogę powiedzieć na temat bohaterów? To wręcz śmieszne jak bardzo Ninia wydawała mi się antypatyczną postacią. Nie wiedziałam, co pcha ją do działania i mimo że mnie to ciekawiło, nie potrafiłam obdarzyć jej sympatia przez pierwszą połowę książki. Zżerała mnie ciekawość, czy to się zmieni w dalszej części, czy też będą na nią bluzgać od początku do końca. W końcu doczekałam się trochę więcej faktów na jej temat i powoli ją poznając, mając wgląd na to jak wyglądało jej dzieciństwo, budziło się we mnie współczucie, które jednocześnie nie zmniejszyło niechęci, która odczuwałam dla jej obecnych działań. Gdzieś tam budziła się we mnie nadzieja, że może zaraz będzie lepiej, ale klimat Bang jest taki, że tak szybko jak się zaczynała, tak szybko tez dochodziłam do wniosku, że to się raczej nie wydarzy. Relacje Niny z innymi mężczyznami w jej życiu są dziwne i pokręcone tak bardzo, że sama nie wiedziałam co o nich myśleć. Bennet wprawdzie trochę ginie na tle kreacji Declana i Pike'a, ale skoro już na pierwszych stronach miałam okazję zobaczyć jak bardzo żona go nie cierpi, byłam niesamowicie ciekawa, czym sobie na zasługuje.
Jedyne do czego mogę się przyczepić to wyjaśnienie, będące motorem napędowym działań Niny. Nie wchodząc w szczegóły powiem tylko, że nie podpasywało mi ono zupełnie, chociaż cała reszta była świetna.
Jedyne do czego mogę się przyczepić to wyjaśnienie, będące motorem napędowym działań Niny. Nie wchodząc w szczegóły powiem tylko, że nie podpasywało mi ono zupełnie, chociaż cała reszta była świetna.
To nie jeden z tych „trudnych” romansów. Bang to książka ciężka i mocno wpływająca na emocje - przez co wyjątkowa. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak mocno przeżywałam coś, co czytam. E.K. Blair napisała historię tak bardzo pokręconą, a przy tym tak dobrą, że zaraz po skończeniu lektury sama nie wiedziałam, co o tym myślę. Stanowczo odradzam osobom o słabych nerwach, bo w książce znajduje się całe mnóstwo dosadnych opisów, na które nawet ja nie pozostałam obojętna (a wstrząsnąć mną bardzo trudno). Jeśli jednak macie ochotę na świetnie napisaną, nietuzinkową lekturę, ja z przyjemnością polecam Wam Bang, a sama z niecierpliwością wypatruję kontynuacji.
Moja ocena: 9/10
Ocena z Lubimy Czytać: 7,9/10
Ilość stron: 400
Data wydania: 20 czerwca 2018 r.
Wydawnictwo: NieZwykłe
Tłumaczenie: Marta Słońska
Cena (z okładki): 38,90 zł
To jak potrzeba, której nie da się zaspokoić, bo nigdy nie masz dość. Jednego dnia idziesz przez życie myśląc, że wszystko jest w porządku - no, a przynajmniej na tyle w porządku, na ile to możliwe - aż tu nagle coś w tobie zaskakuje, po raz pierwszy kosztujesz miłości i zdajesz sobie sprawę, że przez całe życie umierałeś z głodu, ale sam o tym nie wiedziałeś, i że ta jedna osoba jest wszystkim, czego ci trzeba, żeby naprawdę czuć, że żyjesz.