Kiedy ludzie mówią, że coś jest niemożliwe,
na ogół mają na myśli, że jest to mało prawdopodobne.
Szturm i grom to drugi tom trylogii Grisza. Pierwsza część rozbudziła mój książkowy apetyt oraz sprawiła, że chciałam zobaczyć, co jeszcze Leigh Bardugo może zaoferować, dlatego zakup i przeczytanie kolejnej części był tylko kwestią czasu.
Poza opisem recenzja NIE ZAWIERA SPOJLERÓW z poprzednich części.
Ciemność nigdy nie umiera.
Po zdradzie Darklinga w Ravce zapanował chaos. Druga armia się rozpadła na zwolenników uzurpatora i tych, którzy pozostali wierni królowi, a kraj stoi na krawędzi wojny domowej. Dodatkowo wciąż jest otoczona przez wrogów, którzy teraz tym bardziej pragną jej upadku.
Po starciu w Fałdzie Alina i Mal uciekają z Ravki, w nadziei na odnalezienie bezpieczeństwa poza jej granicami. Dziewczynę prześladują duchy przeszłości i musi ukrywać swoją tożsamość Przyzywaczki Słońca, a jedyną osobą, której może ufać jest ukochany. Nie spodziewa się, że Darkling'owi udało przeżyć się przeżyć spotkanie z potworami z Fałdy i wyszedł z tej potyczki uzbrojony w nową, straszliwą moc, będącej zaprzeczeniem wszystkiego, co do tej pory wiedziała o zdolnościach Griszów. Alina wie, że nie będzie mogła wiecznie się ukrywać, jednak czy poświęci miłość i własne szczęście dla dobra kraju?
To świetna kontynuacja (!).Dostajemy wiele przeplatających się wątków, które idealnie się uzupełniają - mamy więc tajemnice, polityczne intrygi, walkę i miłość. Uwielbiam motyw dworu, tam zawsze coś się dzieje, a to dostarcza mi niesłabnących emocji. Mimo że co jakiś czas miałam wrażenie, że akcja nieprzyzwoicie wręcz zwalnia, autorka zaraz wplatała pełne wrażeń rozdziały, które szybko zacierały to uczucie.
Wspominałam ostatnio, że Alina jest jedną z niewielu bohaterek, które zyskują przy bliższym poznaniu i wciąż tak jest. Jest ona postacią, która autentycznie i definitywnie pozyskała moją sympatię w tym tomie, mimo że miała momenty użalania się nad swoim losem, jednak przeważnie potrafiła wziąć się w garść, zacisnąć zęby oraz zrobić to, co konieczne. Mal nadal średnio mnie do siebie przekonuje, ale nawet ja muszę przyznać, że miał swoje momenty. Jednak w tej części moje serce podbił Mikołaj, który niejednokrotnie rozśmieszał mnie i zaskakiwał swoimi decyzjami. Jest to bardzo pozytywna, barwna postać, która dobrze pokazuje talent pani Bardugo do kreowania swoich bohaterów. Tą cechę potwierdza również Darkling, który jest postacią <spojler> antagonistyczną, a któremu gorąco kibicuję, nie wspominając o tym, że po prostu go uwielbiam.
Wątek miłosny dalej jest delikatnie prowadzony oraz nie przysłania całej fabuły, co wyjątkowo mnie urzekło i moim zdaniem jest to spory plus tej historii. Nie odniosłam wrażenia, że dominuje on nad ważnymi elementami fabuły - jest raczej miłym dodatkiem. Wiem, że poprzednio o tym wspominałam, ale po prostu uwielbiam scenerię tych książek, ten barwny, magiczny świat, który sprawia, że nie sposób się oderwać od tej powieści.
Zakończenie jest dokładnie takie, jakie lubię. Sprawiło, że po prostu otworzyłam ze zdumieniem usta, w życiu się nie spodziewałam takiego obrotu spraw. Dodatkowo historia urywa się w takim momencie, że byłam niesamowicie szczęśliwa, iż przewidująco zaopatrzyłam się również w trzeci tom.
W książce Cień i kość Leigh Bardugo wysoko postawiła sobie poprzeczkę odnośnie kolejnych tomów serii i bardzo się cieszę, że udało jej się temu sprostać. Bez wahania mogę stwierdzić (ponownie), że to świetna kontynuacja i jeżeli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z trylogią Grisza, najwyższy czas to zrobić.
Po starciu w Fałdzie Alina i Mal uciekają z Ravki, w nadziei na odnalezienie bezpieczeństwa poza jej granicami. Dziewczynę prześladują duchy przeszłości i musi ukrywać swoją tożsamość Przyzywaczki Słońca, a jedyną osobą, której może ufać jest ukochany. Nie spodziewa się, że Darkling'owi udało przeżyć się przeżyć spotkanie z potworami z Fałdy i wyszedł z tej potyczki uzbrojony w nową, straszliwą moc, będącej zaprzeczeniem wszystkiego, co do tej pory wiedziała o zdolnościach Griszów. Alina wie, że nie będzie mogła wiecznie się ukrywać, jednak czy poświęci miłość i własne szczęście dla dobra kraju?
To świetna kontynuacja (!).Dostajemy wiele przeplatających się wątków, które idealnie się uzupełniają - mamy więc tajemnice, polityczne intrygi, walkę i miłość. Uwielbiam motyw dworu, tam zawsze coś się dzieje, a to dostarcza mi niesłabnących emocji. Mimo że co jakiś czas miałam wrażenie, że akcja nieprzyzwoicie wręcz zwalnia, autorka zaraz wplatała pełne wrażeń rozdziały, które szybko zacierały to uczucie.
Wspominałam ostatnio, że Alina jest jedną z niewielu bohaterek, które zyskują przy bliższym poznaniu i wciąż tak jest. Jest ona postacią, która autentycznie i definitywnie pozyskała moją sympatię w tym tomie, mimo że miała momenty użalania się nad swoim losem, jednak przeważnie potrafiła wziąć się w garść, zacisnąć zęby oraz zrobić to, co konieczne. Mal nadal średnio mnie do siebie przekonuje, ale nawet ja muszę przyznać, że miał swoje momenty. Jednak w tej części moje serce podbił Mikołaj, który niejednokrotnie rozśmieszał mnie i zaskakiwał swoimi decyzjami. Jest to bardzo pozytywna, barwna postać, która dobrze pokazuje talent pani Bardugo do kreowania swoich bohaterów. Tą cechę potwierdza również Darkling, który jest postacią <spojler> antagonistyczną, a któremu gorąco kibicuję, nie wspominając o tym, że po prostu go uwielbiam.
Wątek miłosny dalej jest delikatnie prowadzony oraz nie przysłania całej fabuły, co wyjątkowo mnie urzekło i moim zdaniem jest to spory plus tej historii. Nie odniosłam wrażenia, że dominuje on nad ważnymi elementami fabuły - jest raczej miłym dodatkiem. Wiem, że poprzednio o tym wspominałam, ale po prostu uwielbiam scenerię tych książek, ten barwny, magiczny świat, który sprawia, że nie sposób się oderwać od tej powieści.
Zakończenie jest dokładnie takie, jakie lubię. Sprawiło, że po prostu otworzyłam ze zdumieniem usta, w życiu się nie spodziewałam takiego obrotu spraw. Dodatkowo historia urywa się w takim momencie, że byłam niesamowicie szczęśliwa, iż przewidująco zaopatrzyłam się również w trzeci tom.
W książce Cień i kość Leigh Bardugo wysoko postawiła sobie poprzeczkę odnośnie kolejnych tomów serii i bardzo się cieszę, że udało jej się temu sprostać. Bez wahania mogę stwierdzić (ponownie), że to świetna kontynuacja i jeżeli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z trylogią Grisza, najwyższy czas to zrobić.
Moja ocena: 8/10
Skończyłam czytać : październik 2015 r.
Ocena z Lubimy Czytać : 7,71/10
Ocena z empik.com : 5/5
Ilość stron : 461
Data wydania : 21 maja 2014 r.
Okładka : miękka z zakładkami
Wydawnictwo : Papierowy Księżyc
Tłumaczenie : Anna Pochłódka-Wątorek
Cena (z okładki) : 38,90 zł
- [...] Już nigdy nie będę mogła po prostu być Aliną. Tej dziewczyny już nie ma.
- Chcę żeby wróciła - powiedział chrapliwie.
- Nie mogę wrócić! - krzyknęłam nie dbając o to, kto mnie usłyszy.
- Choćbyś odebrał obrożę, nie wykroisz ze mnie tej mocy.
- A gdybym mógł? Zrezygnowałabyś z niej? Wyrzekłbyś się jej?
- Nigdy.
Prawda tego jednego słowa zawisła między nami.
Książka przeczytana w ramach wyzwania :
Chyba nie mam innego wyjścia jak sięgnąć po pierwszą część, bo wydaje się to być naprawdę świetna seria ;)
OdpowiedzUsuńAleja Czytelnika
Taka właśnie jest :D.
UsuńŚwietna seria i wkrótce po nią sięgnę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Black Hole
Naprawdę warto :).
UsuńHmm dla samego zakończenie sięgnęłabym po tę książkę.
OdpowiedzUsuńDosłownie wbiło mnie ono w kanapę ;).
Usuń