Recenzja - „Silence” Natasha Preston

 

Po raz pierwszy spotkałam się z twórczością Natashy Preston ponad rok temu przy lekturze Uwięzionych. Nie obyło się wprawdzie bez pewnych niedociągnięć, zwłaszcza w kreacji portretu psychologicznego porywacza, ale całość zostawiła po sobie na tyle miłe odczucia, że byłam ciekawa co jeszcze ma do pokazania autorka. Nie mogłam się doczekać, żeby przekonać się czy Silence okazała się bardziej dopracowana i przekona mnie do dalszej przygody z pisarką, czy też sprawi, że na stałe się z nią rozstanę. 

Czy wyobrażasz sobie, że nie mówisz od jedenastu lat tylko dlatego, że sama tak zadecydowałaś?
Czy wyobrażasz sobie, że w tym samym czasie dorastasz, chodzisz do szkoły, poznajesz osoby, na których Ci zależy, a jednak ciągle milczysz?
Oakley nie mówi: boję się, boli mnie, nie chcę, kocham cię, mamo ani tato. Ani jednego słowa. Lekarze załamują ręce i nikt nie wie, dlaczego nagle zamilkła.
Tylko ona wie, co sprawiło, że cena, jaką płaci za bycie dziwadłem jest i tak niższa niż cena za powiedzenie prawdy, w którą i tak nikt nie uwierzy. Przez te wszystkie lata myśli, że tylko cisza może ją ochronić. Nawet miłość i wsparcie Cole’a nie wystarczają, by wyciągnąć ją z tego kokonu. Aż do pewnego dnia…
(Źródło: Wydawnictwo Feeria Young)

Zacznijmy od tego, że pierwsze, co przyciągnęło mój wzrok do tej książki to opis. Idea dziewczyny, która nie wypowiedziała słowa od jedenastu lat i tajemnicy, która ją oplata, sprawiła, że zacierałam ręce na ciekawą lekturę. Oczekiwałam niepokojącego klimatu, trochę dramatycznych wydarzeń i rozwiązania zagadki, które mną potrząśnie. Co otrzymałam? Romans z bardzo przewidywalną linią fabularną. Bardzo słodki, obejmujący nastolatki i nie mający w sobie nic specjalnie wyjątkowego. Ze zdziwieniem przyjęłam fakt, że Oakley ma 15 lat i gdyby ta książka okazała się tym, na co liczyłam zupełnie by nie przeszkadzało, ale... ehh, nie lubię romansów z tak młodymi bohaterami. Choć nadal nie stronię od młodzieżówek, to tu wybitnie mi przeszkadzał wiek Oakley i Cole'a, bo nie grał dobrze z ich zachowaniem.

Autorka wodzi czytelnika za nos nie podając żadnych szczegółów, dlaczego dziewczyna przestała mówić i to właściwie mi się podobało. Tylko, że kurczę punkt kulminacyjny potoczył się tak szybko, że napięcie, które sukceswnie budowała przez całą książkę, gdzieś wyparowało. Dodatkowo czekając na jakieś wskazówki fabuła zaczynała mi się dłużyć. Zawiera ona dużo monologów Oakley, ale te skupiają się głównie na jej chłopaku i fakcie, że nic nie powie. Tak jakby trochę zabrakło Preston pomysłu, co właściwie można z nią zrobić, więc postanowiła zapętlić jej mózg, przez co zamiast budzić moją sympatię, coraz bardziej obojętniałam na to, co właściwie jej się przydarzyło. Cole jest bardzo uroczym chłopakiem, wiecie takim z cyklu zrobię dla ciebie wszystko, kocham cię tak bardzo itp itd. To sprawia, że jednocześnie jest też do bólu schematyczny i choć nie jest tak, że go nie lubię, to wiem, że zapomnę o nim w mgnieniu oka.

Nie znoszę nieścisłości fabularnych. To ten moment, kiedy autor nie przemyśli do końca swojego pomysłu i stara się pchać mnie w bagno udając, że to gorące źródła. Tylko niestety ja widzę te nielogiczności i zaczynam się irytować. Zawsze jest tak, że wolałabym prostszą fabułę, jeśli obchodzi się ona bez wciskania kitu, niż dramat full wypas, w którym coś zgrzyta. O co właściwie mi chodzi? Otóż Oakley nie mówi od jedenastu lat – oznacza to też, że nie pisze smsów, nie używa kartki ani języka migowego – zamknęła się wewnątrz swojego umysłu. A mimo to mamy scenę z lekarzem, który proponuje badanie krtani, a choć wszyscy bardzo się o nią niepokoją, jakoś nikt jej nie ciągnie do psychologów. Widzicie mój problem? 

Patrząc na mój wywód, moglibyście uznać, że powieść Natashy Preston jest fatalna i nie warto po nią sięgać, a tak w sumie nie jest. Tylko, że liczyłam na dużo więcej niż romansidło dla nastolatków i to rozczarowanie odbija się na moim spojrzeniu na fabułę. Myślę, że Silence spodobałoby mi się mniej więcej na etapie, kiedy byłam w wieku podobnym do bohaterów, bo wtedy po prostu wystarczyłoby mi, że Oakley i Cole się kochają, a nieścisłości fabuły tak nie byłby tak rażące. No ale cóż mam tyle lat, ile mam, przez co Silence mi ni ciepli ni grzeje. Ot takie czytadło na wolną chwilę – nic specjalnie dobrego i nic specjalnie złego – czytadło, o którym bardzo szybko zapomnę. 

Moja ocena: 5/10

Skończyłam czytać: lipiec 2018 r.
Ocena z Lubimy Czytać: 6,94/10
Ilość stron: 360
Okładka: miękka
Data wydania: 31 stycznia 2018 r.
Wydawnictwo: Feeria Young
Tłumaczenie: Karolina Pawlik
Cena (z okładki): 36,90 zł
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Feeria Young
Książkę zostawiłam w domu, a jestem na wakacjach, więc cytaty uzupełnię po powrocie ;)

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi , proszę zostaw po sobie ślad. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Nie mam nic przeciwko linkom, jednak poza nimi, chyba wypadałoby napisać coś więcej ;)



Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi, daj mi o tym znać. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Jeśli sam prowadzisz bloga, zostaw link, łatwiej będzie mi Cię odwiedzić, jednak poza nim, chyba wypadałoby napisać coś więcej? ;)
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka