Recenzja - „Porwana pieśniarka” Danielle L. Jensen


- Dlaczego nie możesz mi uwierzyć? Dlaczego mi nie ufasz?
- Ponieważ jesteś człowiekiem, Cécile. Możesz okłamać nawet samą siebie.

Do książki Danielle L. Jansen przyciągnęła mnie zapowiedź odrobinę bardziej nieszablonowej historii niż zwykle. Do tej pory tylko raz spotkałam się wykorzystaniem trolli jako bazy powieści - całe lata temu przy lekturze powieści Amandy Hocking, czyli jej trylogii o Tryllach. Poza tym miałam ochotę na kawałek niezłej fantastyki, a po wielu pozytywnych opiniach tego właśnie oczekiwałam od Porwanej pieśniarki. Jak to się skończyło w praktyce? 

Od pięciu stuleci trolle nie mogą opuszczać miasta pod ruinami Samotnej Góry. Więzi je klątwa czarownicy. Przez wieki wspomnienia o ich mrocznej i złowrogiej magii zatarły się w ludzkiej pamięci. Niespodziewanie pojawia się przepowiednia o związku, który złamie potężne zaklęcie. W Cécile de Troyes rozpoznano kobietę z przepowiedni. Zostaje więc porwana i uwięziona pod górą. Od pierwszej chwili w podziemnym mieście dziewczyna myśli tylko o jednym – o ucieczce. Trolle, które ją uprowadziły, są jednak inteligentne, szybkie i nieludzko silne. Porwana musi czekać na właściwy moment i stosowną okazję.
Z biegiem czasu dzieje się coś niezwykłego – w sercu Cécile kiełkuje uczucie do tajemniczego księcia, z którym została związana ślubem. Dziewczyna poznaje kolejne osoby, nawiązuje przyjaźnie i powoli uzmysławia sobie, że może być jedyną nadzieją dla mieszańców zniewolonych przez trolle czystej krwi. W mieście wybucha bunt. A Tristan, jej książę i przyszły król, jest jego tajnym przywódcą.
W miarę zanurzania się w świat skomplikowanych intryg politycznych podziemnego świata Cécile przestaje być córką prostego rolnika, staje się księżniczką, nadzieją całego ludu i czarownicą obdarzoną mocą dość potężną, by na zawsze zmienić Trollus, podziemne miasto.
(Źródło: Wydawnictwo Galeria Książki)

Muszę przyznać, że jestem odrobinę rozczarowana. Zastanawiam się, czy to mnie tak trudno zaskoczyć, czy naprawdę autorom powoli zaczyna brakować pomysłów, bo zabrakło mi w tej książce efektu wow. Druga część fabuły wypada znacznie lepiej niż pierwsza, która momentami mnie nużyła, ale jednocześnie - choć następuje tam główne zawiązanie akcji - jakoś nie do końca podoba mi się, jak autorka pokierowała wydarzeniami. W takim momencie zdecydowanie przydałoby się jakieś dramatyczny moment odwracający losy bohaterów, coś co przekonałby mnie do natychmiastowego sięgnięcia po kontynuację. Naturalnie to nie oznacza, że nie chcę jej poznać. Autorce udało się zainteresować mnie losami Cécile i Tristana, więc naprawdę chcę wiedzieć, jak potoczy się ich historia, po prostu nie miałabym nic przeciwko czekaniu. A dla mnie to uczucie jest sygnałem, że w takiej książce czegoś zabrakło.

Moim zdaniem Danielle L. Jensen odrobinę za bardzo poskąpiła opisów.  Fantastykę dzielę na dwie kategorie, czyli tę, w której poznanie świata jest dla czytelnika bardzo intuicyjne i nie wymaga zagłębiania się w detale (choć w tym gatunku to zawsze mile widziane) i tę, która jest dla niego trochę bardziej złożona. W tym drugim przypadku osobiście lubię, gdy autor poświęca uwagę miejscu akcji, skupia się na szczegółach i wręcz prowadzi odbiorcę za rękę po kolei malując mu w umyśle obraz, który pojawił się w jego wyobraźni. Natomiast w przypadku Porwanej pieśniarki odniosłam wrażenie, że autorka chciała wszystko odrobinę za bardzo i za szybko wcielić w życie. Przez to pierwszy tom tej serii zamiast być miłym wprowadzeniem do tej serii stał się zbyt przeładowanym bałaganem, który ciężko było opanować. Pisarka skupia się bardziej na odczuciach bohaterów, poświęcając uwagę głównie Cécile, oraz zarysowaniu ciągle pojawiających się bohaterów. To sprawiło, że ogarnęło mnie poczucie, że fabuła jest dziwnie nieprzemyślana, a dla sporej ilości postaci nie znalazło się żadne konkretne zajęcie. I mam szczerą nadzieję, że w kolejnych tomach przekonam się, że taki zabieg był niezbędny oraz miał w sobie jakiś konkretny cel, choć chyba dalej nie zrozumiem, dlaczego te wszystkie osoby musiały wystąpić już w pierwszym tomie. 

Boże, czytając to, co do tej pory napisałam, można by odnieść wrażenie, że Porwana pieśniarka była okropna... nic bardziej mylnego! Te wszystkie wady, o których już zdążyłam wspomnieć bardziej zasługują na miano usterek lub niedociągnięć i wszystko ma potencjał do naprostowania w kolejnych tomach, skoro takowe istnieją. A skoro już powiedziałam, co było nie tak, to wypadało by też wspomnieć, co właściwie podobało mi się w powieści Danielle L. Jensen... no cóż byłego tego całkiem sporo. Przede wszystkim sama idea trolli to coś, co nie często spotyka się w dzisiejszej literaturze, to też samym tym pomysłem autorka zjednała sobie moją przychylność, zwłaszcza że nie wszyscy są tu piękni i idealni. Dorzućmy jeszcze do tego gęstą sieć intryg dworskich, mnóstwo sekretów, wiążące obietnice i więcej niż szczyptę magii, a to wszystko okraszone całkiem przyjemnym romansem i teoretycznie mamy historię idealną. Przynajmniej dla mnie, bo właśnie w takich klimatach uwielbiam się obracać. Gdy nie wiadomo czy nowy bohater jest wrogiem czy sprzymierzeńcem, razem z bohaterami odczuwam aurę niebezpieczeństwa i przeżywam ich porażki i zwycięstwa. To całkiem nieźle wyszło autorce i chyba jest największą zaletą tej powieści. 

Podsumowując Porwana pieśniarka to całkiem dobrze napisana książka i przyjemna lektura. Ma trochę niedociągnięć, ale mocno liczę, że Danielle L. Jensen uda się większość z nich wyeliminować i Ukryta łowczyni okaże się jeszcze lepszą kontynuacją. Jeśli umiecie docenić zalety i przymknąć oko na wady tej powieści na pewno Was nie zawiedzie, zwłaszcza jeśli – tak jak ja – uwielbiacie dobre, dworskie intrygi. 

Moja ocena: 7/10 

Skończyłam czytać: luty 2016 r. 
Ocena z Lubimy Czytać: 7,97/10
Ilość stron: 431 
Okładka: miękka z zakładkami 
Data wydania: 13 stycznia 2016 r.
Wydawnictwo: Galeria książki 
Tłumaczenie: Anna Studniarek 
Cena (z okładki): 36, 90 zł 


- Jestem córką słońca - powiedziałam, a w głowie kłębiły mi się myśli.
- Jesteś bystrzejsza niż mogłoby się wydawać.
- Ale magia nie zadziała. Złączyłeś się ze mną, a klątwa nadal jest w mocy.
- Znów masz rację. Przypomnij mi, żebym wybrał cię do drużyny,
kiedy będziemy bawić się w kalambury. Lubię mieć silną drużynę.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi , proszę zostaw po sobie ślad. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Nie mam nic przeciwko linkom, jednak poza nimi, chyba wypadałoby napisać coś więcej ;)



Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi, daj mi o tym znać. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Jeśli sam prowadzisz bloga, zostaw link, łatwiej będzie mi Cię odwiedzić, jednak poza nim, chyba wypadałoby napisać coś więcej? ;)
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka