Recenzja - „Ugly Love” Colleen Hoover


Miłość nie zawsze jest ładna. Czasami wciąż masz nadzieję, że w końcu będzie inaczej. Lepiej.
A potem, zanim się zorientujesz, znowu jesteś w punkcie wyjścia, a serce zgubiłeś gdzieś po drodze.

Z bólem serca stwierdzam, że chyba nigdy nie zostanę fanką Colleen Hoover. Naprawdę starałam się dostrzec w jej twórczości "to coś", iskrę która sprawia, że ma całe rzesze oddanych fanów. Tylko, że... nie umiem. Dotychczas miałam okazję zetknąć się z Hopeless (której fenomenu do dziś nie rozumiem), Losing Hope, Pułapką uczuć czy Nieprzekraczalną granicą - czyli jak widzicie trochę tego było. Jednak zastanawiam się, czy Ugly Love nie zostanie ostatnią książką autorki w moim czytelniczym dorobku.

Serca zaczynają szybciej bić, obietnice zostają złamane, reguły przestają obowiązywać…
Kiedy Tate, początkująca pielęgniarka, wprowadza się do mieszkania swojego brata, nie spodziewa się tak gwałtownych zmian w życiu. Wszystko przez przystojnego pilota Milesa Archera. 
Miles ustala tylko jedną regułę ich związku: nie pytaj o przeszłość i nie oczekuj przyszłości. Gdy ta sytuacja staje się nie do wytrzymania i prowokuje do pytań, ożywają jego dramatyczne wspomnienia.
Tej powieści się nie czyta, tylko przeżywa – całą sobą, sercem i duszą, a po zakończeniu nic już nie jest takie samo.
(Źródło: Wydawnictwo Otwarte)

Jest coś takiego w twórczości Colleen Hoover, że choćbym nie wiem jak się starała, jej książki nie wywołują we mnie praktycznie żadnych emocji. Nie mam pojęcia dlaczego, ale nie potrafię wczuć się w sytuacje, z którymi muszą zmierzyć się bohaterowie i przeżywać ich razem z nimi. Być może problem leży w tym, że choćby nie wiem jak koleiste będą ich drogi, tak czy siak skończą razem, pełni szczęścia i nadziei na lepsze jutro. I tak, wiem, że u innych również braku happy endu szuka się jak igły w stogu siana, ale z jakiegoś powodu u Hoover wyjątkowo mi to przeszkadza. Chociaż może to złe słowo - chodzi mi bardziej o to, że nie mam wątpliwości, że takowy się pojawi. I tak też było w przypadku Milsa i Tate, choć byłam ciekawa co się zdarzyło w przeszłości mężczyzny, to ich wspólne losy były dla mnie pewne. To sprawiło, że nie porwały mnie ich perypetie i reagowałam na nie z wyjątkową wręcz (dla mnie) obojętnością.

W książce czytelnik dostaje dwa różne wątki czasowe - teraźniejszość z  perspektywy Tate przeplata się z przeszłością opowiadaną przez Milesa, przy czym pierwsze rozdziały są napisane tradycyjnie, a drugie... już nie tak bardzo. Autorka postanowiła wyśrodkować tekst i napisać go w formie przypominającej wiersz (?). Tak mi się zdaje, bo pierwsze skojarzenie miałam ze poezją, którą Colleen Hoover umieściła w Pułapce uczuć i teraz - tak jak wtedy - tu również bardziej mnie to zirytowało niż zachwyciło. To po prostu nie moja bajka, mogłabym przymknąć oko, gdyby były to tylko wstawki, ale w momencie, gdy stanowiło to połowę powieści oraz fabuły, sprawiło, że nie najlepiej mi się to czytało.

Nie wiem dlaczego, ale nie polubiłam ani Tate ani Milesa. Dziewczyna na zmianę albo wszystko analizuje albo roztkliwia się jak bardzo pożąda pewnego pilota. Zupełnie brak jej wyrazistości, czegoś co sprawiłoby, że warto ją zapamiętać. Miles natomiast w przeważającym stopniu jest dupkiem - przepraszam za wyrażenie. I jasne że, można go usprawiedliwiać, ale dlaczego powinnam? Nie wspominając nawet, że jakoś nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek mógłby wejść w układ z facetem, który jasno ci mówi, że nie możecie rozmawiać o niczym poza aktualną chwilą i generalnie wyrzuca cię z mieszania po zakończonym stosunku. No proszę Was - takie rzeczy po prostu się nie dzieją. Zastanawiam się, co jeszcze mogłabym napisać, ale prawda jest taka, że to po prostu książka, o której łatwo zapomnieć i nie mam nic więcej do powiedzenia, bo po prostu nie wywołała we mnie żadnych emocji, poza pewną dozą irytacji.

Zawsze mam problem z oceną książkę Hoover, bo (w teorii) obiektywnie rzecz biorąc wiem, że nie jest to najgorsza książka. To nie jest nawet tak, że mi się nie podobała. Jednakże jest wyjątkowo... płaska. Nie poczułam praktycznie żadnych emocji, fabuła była stosunkowo przewidywalna, a bohaterowie nie do końca w moim guście. Ot, takie czytadło na jeden wieczór, które nie wywarło na mnie większego wrażenia.

Moja ocena: 5/10

Skończyłam czytać: styczeń 2017 r.
Ocena z Lubimy Czytać: 8,22/10
Ilość stron: 340
Okładka: miękka z zakładkami
Data wydania: 13 kwietnia 2016 r.
Wydawnictwo: Otwarte
Tłumaczenie: Piotr Grzegorzewski
Cena (z okładki): 36,90 zł




Zabawne. Czasem milczenie jest bardziej wymowne niż wszystkie słowa świata.
Czasami moje milczenie mówi : nie wiem jak z tobą rozmawiać. Nie wiem, co sobie myślisz.
Mów do mnie. Powtórz mi wszystko, co kiedykolwiek powiedziałeś.
Wszystkie słowa. Zacznij od pierwszego.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi , proszę zostaw po sobie ślad. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Nie mam nic przeciwko linkom, jednak poza nimi, chyba wypadałoby napisać coś więcej ;)



Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi, daj mi o tym znać. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Jeśli sam prowadzisz bloga, zostaw link, łatwiej będzie mi Cię odwiedzić, jednak poza nim, chyba wypadałoby napisać coś więcej? ;)
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka