Recenzja - „Kim jest ta dziewczyna?” Mhari McFarlane


Ile to lat spędziła, żeby przypodobać się takim nieistotnym ludziom?
I nigdy właściwie nie zadała sobie pytania, dlaczego ma ich lubić.

Kto z nas nie lubi odrobiny skandalu? Ja na pewno nie zaliczam się do tej grupy, bo ze wstydem przyznam, że czasem lubię pośledzić "ploteczki", choć zdecydowanie nie wywołują one u mnie większych emocji. No, chyba że chodzi o książkę...

Gdy Edie zostaje przyłapana w kompromitującej sytuacji z panem młodym na jego własnym weselu, wybucha skandal. Powszechne oburzenie przenosi się do sieci, a przez profile społecznościowe Edie przetacza się fala hejtu. Nazwana złodziejką mężów i skazana na towarzyski ostracyzm, pragnie zapaść się pod ziemię. Ponieważ atmosfera w biurze jest gęsta od plotek i komentarzy, szef wysyła ją do Nottingham na coś w rodzaju przymusowego urlopu, gdzie jako ghostwriterka ma napisać autobiografię wschodzącej gwiazdy filmowej, Elliota Owena.
Idealny plan? Niekoniecznie...
Hejt wciąż boli, współpraca z Elliotem od początku układa się fatalnie, a życie pod jednym dachem z ojcem i wiecznie niezadowoloną młodszą siostrą staje się źródłem kolejnych frustracji.
Gdy wydaje się, że cały świat sprzysiągł się przeciw niej, Edie musi udowodnić sobie i innym, że wie, kim jest, i potrafi żyć po swojemu.
(Źródło: Wydawnictwo HarperCollins)

Kojarzycie ten moment w książkach, kiedy dzieje się "wielka zła rzecz"? To najczęściej ten fragment, kiedy wszystko już zaczyna się dobrze układać dla bohaterów, ale do końca zostaje sto stron, więc po prostu musi się stać coś złego. W tym wypadku wydawać by się mogło, że najgorsze, co mogło się zdarzyć to pocałowanie pana młodego na jego weselu, ale nie dajcie się zwieść pozorom. Przed Edie jeszcze najgorsze - musi się zmierzyć z ogólnym potępieniem i nienawiścią zarówno byłych kolegów, ale także nieznajomych. Stawienie czoła fali hejtu wcale nie będzie łatwym zadaniem, podobnie zresztą jak napisanie biografii przystojnego aktora, Elliota Owena.

Przede wszystkim byłam zaskoczona, jak pulchna to książka, ponieważ powieści obyczajowe rzadko mają ponad pięćset stron. Obawiałam się, że taka wielkość przełoży się na zbyt długie opisy oraz/lub przestoje w fabule, bo autorka musiałaby mieć naprawdę sporo pomysłów, żeby zapełnić te wszystkie karki. Jak było? Hmm, mam wrażenie, że w ogólnym rozrachunku okazało się być w miarę dobrze, jednak jest jeszcze to nieszczęsne ale... Przez pierwsze sto stron autentycznie nie mogłam wciągnąć się w fabułę. Mnogość opisów, niewiele akcji i mnóstwo rozterek wewnętrznych Edie - czyli dokładnie to, czego się obawiałam - sprawiały, że odkładałam tę książkę mniej więcej co trzy rozdziały. W pewnym momencie stwierdziłam, że chyba już nic nie sprawi, że zmienię zdanie o powieści Mhari McFarlane, ale uwaga, uwaga na scenę wkroczył Elliot Owen. Rzadko przypisuję zasługę uratowania powieści jednemu bohaterowi, ale on naprawdę ma spore zasługi, bo od tej chwili było już tylko lepiej - więcej się działo, postaci się rozwijały, skróciły się też wewnętrzne monologi - a Kim jest ta dziewczyna? naprawdę zaczęła mi się podobać. Nie będę rozpisywać się na temat szkodliwości mediów społecznościowych, ale naprawdę podobał mi się sposób, w jaki Mhari McFarlane przedstawiła ten temat, zarówno na przykładzie Edie, jak i Elliota Pisarka postawiła na krótkie rozdziały oraz dość prosty język, więc nawet przez ten nieszczęsny początek, powieść czyta się sprawnie, bez większych rozterek nad tekstem. Zastanawia mnie jednak czy autorka (bądź tłumacz) okazjonalnie nie sięgnęli po zbyt kolokwialne określenia (były to raczej pojedyncze przypadki, nie mniej jednak, coś takiego przeszło mi przez myśl w trakcie lektury), zwłaszcza patrząc na wiek głównych postaci.

Edie ma trzydzieści pięć lat, jest wolna i pracuje w agencji marketingowej w Londynie, ale z powodu wyżej wspomnianego skandalu na trzy miesiące wyjeżdża do rodzinnego Nottingham. Jest to bohaterka, którą naprawdę ciężko było mi polubić - z jednej strony rozumiałam, że wszystko, co mówili o niej ludzie faktycznie może boleć, ale z drugiej nie znoszę użalających się nad sobą kobiet. Poza tym skoro autorka już chciała ukazać ją, jako dojrzalszą niż kierowana hormonami dwudziestolatka, to mogła naprawdę odrobinę zmniejszyć jej naiwność. Obwinianie wszystkich poza sobą i pretensje, że panu młodemu się upiekło, wcale nie pomagały w jej sytuacji, zresztą tak samo, jak nazywanie siebie ofiarą. Żeby nie było, że jest tak tragicznie to czytelnik faktycznie ma okazję zaobserwować pewne zmiany w zachowaniu Edie, ale to nie do końca zatarło średnie pierwsze wrażenie i wciąż nie do końca ją lubię. Natomiast Elliot Owen szturmem podbił moje serce - dzięki niemu nawet Edie dała się lubić. Uwielbiałam fakt, że się troszczył, jego humor, przekomarzania z bratem, sam fakt, w jaki sposób o sobie mówił i generalnie wszystko. Nic dodać, nic ująć. Dodatkowo autorka wprowadza do fabuły sporo postaci drugoplanowych, ale tu naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Może, może niektóre z nich były zbędne, ale wszyscy bohaterowie są dobrze zarysowani i konsekwentni w sowim działaniu.

Normalnie staram się nie poruszać tego tematu, ale wiecie co? Nie znoszę otwartych zakończeń. NIE. ZNOSZĘ. FU. Jeżeli w planach nie ma kontynuacji to zostawianie końcówki dla interpretacji czytelnika jest po prostu... koszmarkiem. Ja tam osobiście wolę jasno i wyraźnie zakończone historie, zadowoli mnie nawet jedną stronę epilogu, którego akcja rozgrywa się dziesięć lat później. 

Ogólnie rzecz biorąc Kim jest ta dziewczyna? byłoby naprawdę dobrą powieścią, gdyby nie to zakończenie. Jestem w stanie wybaczyć niemrawe początki, zwłaszcza, że później nie mogłam się oderwać od tej powieści, ale absolutnie nie znoszę niedopracowanych końcówek. Jasne, mogę sobie ją dopowiedzieć sama, jednak to nie to samo, co po prostu ją przeczytać, jakakolwiek by nie była. <Głęboki wdech> Abstrahując od ostatniego rozdziału, ta książka naprawdę mi się podobała, jednak ostatecznie polecam Wam ją, tylko jeśli - w przeciwieństwie do mnie - potraficie pogodzić się z brakiem domkniętego zakończenia.

Moja ocena: 6/10

Skończyłam czytać: październik 2016 r.
Ocena z Lubimy Czytać: 6,86/10
Ilość stron: 511  
Okładka: miękka
Data wydania: 5 października 2016 r.
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Tłumaczenie: Anna Sawisz
Cena (z okładki): 36,90 zł


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu HarperCollins 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi , proszę zostaw po sobie ślad. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Nie mam nic przeciwko linkom, jednak poza nimi, chyba wypadałoby napisać coś więcej ;)



Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi, daj mi o tym znać. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Jeśli sam prowadzisz bloga, zostaw link, łatwiej będzie mi Cię odwiedzić, jednak poza nim, chyba wypadałoby napisać coś więcej? ;)
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka