Są rzeczy, które trzeba przestać robić, żeby zrozumieć, jak bardzo się to kocha i odczuć pustkę, które po sobie zostawiają. Tak właśnie było ze mną i pisaniem, ale nie stało się to z dnia na dzień.
Ludziom przydałby się czasem jeden dzień wolny od życia.
św. Augustyn z Hippony
Nie lubię się tłumaczyć - zawsze mam wrażenie, że gadam jakieś bzdury, a na koniec wszyscy machają ręką i mówią "tak, tak". Ale z drugiej strony zniknęłam z radaru na prawie pół roku i wrzucenie nowej recenzji, jakby to nie miało miejsca, wydało mi się po protu dziwne. Także jeśli macie ochotę na jakieś wyjaśnienie i trochę moich osobistych rozterek - hej, kim ja jestem, żeby Was tego pozbawiać - zapraszam do dalszej lektury. Jeśli nie to za parę dni pojawi się nowy post w bardziej tradycyjnym wydaniu.
Październik zawsze był ciężkim okresem dla mnie i dla bloga. Pierwszy - 3 miesiące po starcie - zaczął złą passę. Okazało się, że rozpoczęcie uczelnianego życia oraz jednoczesne pisane przerosło moje możliwości. Różnica pomiędzy liceum, a studiami była tak duża, że brakowało mi siły i motywacji żeby coś z siebie wykrzesać. Między pierwszym, a drugim rokiem było podobnie, ale wypadł on znacznie lepiej niż myślałam. Natomiast ten semestr - początek mojego trzeciego roku na PWr - naprawdę, naprawdę dał mi w kość. Nie wiem, kto powiedział, że po przebrnięciu przez pierwszą sesję jest tylko łatwiej, ale to największe kłamstwo mojego życia :'D. Albo może to tylko u mnie jest coraz gorzej...?
To nie było tak, że podjęłam świadomą decyzję o zawieszeniu bloga, chociaż ta myśl przewiniła mi się przez głowę kilkukrotnie w minionym roku. I może to też stanowiło część problemu? Z jednej strony nadal to uwielbiałam, a z drugiej prawie przestało mi zależeć, co się tu dzieje. Jasne, główny problem stanowił brak wolnego czasu - zarówno na czytanie, jak i pisanie - ale może mogłam zrobić coś inaczej. Tylko, że byłam tak zmęczona tym, co wymagała ode mnie uczelnia, że nawet nie chciało mi się o tym myśleć, więc... przestałam. Czytać, pisać, czekać na premiery, śledzić promocje, praktycznie całe moje książkowe życie poszło w odstawkę.
Aż zaczął się styczeń, a sesja zaczęła czaić się za rogiem. I jak to już ze mną bywa, im więcej mam roboty, tym bardziej mam ochotę na czytanie - ot, taki mój mózg przekorny. Po skończonej lekturze naprawdę dobrej powieści, przypomniałam sobie, że pierwsze co kiedyś robiłam przy tak pozytywnych odczuciach to notatki do recenzji, popatrzyłam na zakładkę bloggera w mojej przeglądarce, zakładkę, której nie używałam od dłuższego czasu. Pomyślałam, że w sumie tęsknię za pisaniem i chętnie podzieliłabym się tym, co myślę na temat tej książki. Stwierdziłam, że przecież nie ma nic, co powstrzymałoby mnie od powrotu (poza sesją, ale to piekło ki się skończy), więc dlaczego właściwie miałabym tego nie zrobić.
Więc... wracam. Mam nadzieję, że na stałe, przynajmniej mam mocne postanowienie, żeby tak właśnie było. Sesja już za mną (yay, wszystko zdane!), więc przynajmniej w teorii mam chwilę, żeby trochę popisać. Dodatkowo zebrało mi się trochę książek przez te parę miesięcy, więc kto wie, może pojawi się jakieś rozdanie, żeby przypieczętować mój powrót? :D Wszystko jest do zrobienia ;).
Liczę, że moi prowadzący trochę odpuszczą mi z ilością rzeczy, nad którymi muszę siedzieć w domu i nadchodzący letni semestr okaże się chociaż troszeczkę luźniejszy niż zimowy, wtedy być może wszystko potoczy się po mojej myśli.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi , proszę zostaw po sobie ślad. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola
PS. Nie mam nic przeciwko linkom, jednak poza nimi, chyba wypadałoby napisać coś więcej ;)