Jedno z niewielu (pierwsze?) podsumowań bez stosika, ponieważ... najzwyczajniej w świecie, nie mam się czym chwalić ;). Powinno mi być smuto z tego powodu, ale jestem prze szczęśliwa, że żadna nowa powieść nie znalazła do mnie drogi w poprzednim miesiącu. Głównie dlatego, iż poczułam w końcu ciężar moich zalegających stosów, które wydają się nie topić, a tylko rozrastać. Pierwszeństwo czytania zwykle dostają egzemplarze recenzenckie, a gdy i one się nie pojawiają, okazuje się, że w takich namiętnie wyczytuję pozycje z czytnika. Dlatego też dobrze by było utrzymać ten stan przynajmniej do świąt - ale bądźmy szczerzy - jestem człowiekiem słabej woli... :D. Trzymajcie kciuki!
Sierpień był zdecydowanie leniwym miesiącem i taki właśnie być powinien. Poza krótkim wypadem nad morze, rozkoszowałam się domem, spokojem, książkami, filmami oraz serialami - żyć nie umierać. Cieszę się, że przede mną jeszcze miesiąc wakacji, bo dreszcz mnie przechodzi na myśl o powrocie na uczelnię, ale ehh co zrobić... Przynajmniej znów będę miała wszystkich swoich znajomych pod ręką - jeden plus :D
Książki, które przeczytałam
Nienawidzę kiedy z wolnym czasem łączy się niemoc czytelnicza. Zawsze odczuwam głęboką irytację, że nie pojawia się ona w okresach, gdy mam mnóstwo roboty... niee, no bo po co? Wtedy książki wchodzą mi jak woda, jeszcze nie skończę jednej, a już zastawiam się co będzie następne w kolejce. Tymczasem sierpień, choć wyjątkowo spokojny, wiązał się właśnie z niechęcią do czytania. Rozłąka była naprawdę dobrą pozycją, ale przebrnięcie przez nią zajęło mi ponad tydzień. Natomiast Królowa Tearlingu przykuła moja uwagę na dłuższą chwilę, zakochałam się w twórczości Eriki Johansen i całą trylogię połknęłam na raz. I wszystko byłoby idealnie, mogłabym dosłownie piać z zachwytu, ale... okrutnie nie spodobał mi się sposób na zakończenie. Nawet pomijając fakt, że może ono podchodzić pod otwarte (nie do końca typowe, ale jednak) to sam pomysł wzbudził moją głęboką irytację, ponieważ SPOJLER ALERT mam wrażenie, że autorka poszła na łatwiznę. Nie dało się z tego zrobić happy endu, bo tak uwikłała bohaterów, ale zamiast się z tym zmierzyć, wybrała wmarzanie całej historii. I tak bohaterowie, których pokochałam przestali istnieć, a wszystkie złe rzeczy nigdy się nie wydarzyły... Serio? Nie znoszę tego zabiegu, nie było jeszcze takiej książki, której zdołałabym go wybaczyć. Po tym niesmaku sięgnęłam po dwie powieści na odstresowanie, które były w porządku - spełniły swoją rolę, choć nie powalają treścią.
W sumie przeczytałam 6 książek, 1 888 stron, statystycznie 61 dziennie - czyli nie jest najgorzej.
Najlepsza książka
Postawię na Królową Tearlingu. Mimo niesmaku po zakończeniu tej trylogii, pierwsza część była prawie idealna i wciągnęła mnie w swój świat od pierwszych stron. Mam głęboką słabość do historii opierających się na dworskim życiu, pełnych tajemniczych intryg i zamachów. Także Erika Johansen wstrzeliła się idealnie w mój gust.
Najgorsza książka
Nie żeby faktycznie była zła, bo czytało się to całkiem przyjemnie, ale Przebaczenie zakrawa na kalkę z poprzednich tomów. Vi Keeland pisze nieskomplikowane historie i żeby nie włączył mi się wewnętrzny hejter, muszę mieć prawdziwą ochotę na coś, co nie będzie wymagało ode mnie żadnej pracy umysłowej. Jednak mimo prostoty tej historii, pisarka unika wpadania w absurdy i nie irytuje mnie swoim stylem. Dlatego, choć nie jest to górnolotna literatura, spełnia swoje zadanie, pozwalając mi na parę godzin zapomnieć o całym świecie.
Liczba wyświetleń: 1 730 (+98)
Obserwatorzy: 312 (+1)
Dodane posty: 4
Facebook: 368 (+4)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi , proszę zostaw po sobie ślad. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola
PS. Nie mam nic przeciwko linkom, jednak poza nimi, chyba wypadałoby napisać coś więcej ;)