Recenzja - „Dręczyciel” Penelope Douglas

Wczoraj miało trwać wiecznie.
Jutro miało nigdy nie nadejść.

Nie tak dawno miałam okazję przeczytać Corrupt tej autorki i byłam naprawdę zachwycona. Z racji tego, kiedy zobaczyłam, że Editio planuje wydać kolejną książkę Penelope Douglas podjęłam jedną z niewielu ostatnio decyzji w ciemno i natychmiast zamówiłam sobie Dręczyciela. Nie do końca tego oczekiwałam, ale... zdecydowanie nie żałuję tej decyzji.

Tate i Jared znali się od dzieciństwa. Łączyła ich przyjaźń, byli sobie bliscy. Wszystko się zmieniło, gdy oboje mieli czternaście lat. Z dnia na dzień Jared zaczął dręczyć Tate — bez wyraźnego powodu. Upokarzał ją, poniżał, robił wszystko, aby zrujnować jej życie. Im bardziej Tate schodziła mu z drogi, tym bardziej sadystycznie ją prześladował. Wreszcie Tate uciekła na rok do Paryża. To ją odmieniło: przestała być przerażoną, zaszczutą dziewczynką, stała się młodą, pewną swojej wartości kobietą. Stała się silna, bardzo silna i zdecydowana. I postanowiła, że nie pozwoli więcej się dręczyć. Wreszcie była gotowa podnieść głowę i nie cofać się przed swoim prześladowcą. Wiedziała, że nie będzie łatwo. Gdy przyjaciel staje się wrogiem, ma ogromną przewagę. Zna wszystkie sekrety, lęki, myśli swojej ofiary i wie, co zaboli najmocniej.
(Źródło: Wydawnictwo Editio)

Po czym poznaję po prostu dobrą książkę? Choć zabrzmi to trochę śmiesznie - nie lubię o nich pisać. W tym momencie pewnie większość z Was zadaje sobie pytanie dlaczego tak jest i co ja w ogóle tu gadam. Widzicie, nigdy nie mam problemu z rozpoznaniem słabej powieści, bo już podczas czytania zastanawiam się czemu właściwie mam skłonności masochistyczne i kontynuuję taką lekturę wbrew wszystkiemu, co każe mi odłożyć ją na półkę i już nigdy nie patrzeć w tamtym kierunku. Rewelacyjne powieści to te, które sprawiają, że nie widzę w nich żadnych wad, niezależnie od tego ile czasu minęło od chwili, gdy zabierałam się do czytania. O co więc chodzi z dobrymi? Są to takie historie, kiedy po skończeniu chcę się podzielić wszystkimi pozytywnymi odczuciami (bo tylko takie mi towarzyszyły), ale jak przychodzi do pisania recenzji, to z grymasem na twarzy uświadamiam sobie, że choć nie przeszkadzały mi pewne wady, to ostatecznie nie da się ich nie zauważyć i jednocześnie o nich nie wspomnieć. A skoro już zaczęłam tę opinię od tego obszernego wytłumaczenia, to chyba możecie się domyślić, dlaczego nie mam ochoty na przeprowadzanie analizy Dręczyciela.

Penelope Douglas postawiła w swojej książce na znany i generalnie lubiany motyw - od miłości do nienawiści, co stosunkowo dobrze jej wyszło. Dziecięca przyjaźń pomiędzy Jaredem i Tate zdecydowanie położyła dobre podwaliny pod późniejsze wydarzenia z tej powieści i nadała im realności. Cieszę się, że autorka wykorzystała w książce motyw wyścigów samochodowych, bo podniosło to poziom adrenaliny w historii i było miłym akcentem, dobrze wpisującym się w relację głównych bohaterów, a jednocześnie zapewniając mi pewną odskocznię od ich utarczek. Dodatkowo z niecierpliwością odwracałam kolejne kartki, żeby dowiedzieć się, jaką właściwie tajemnicę kryje Jared i co skłoniło chłopaka do tak drastycznej zmiany zachowania w stosunku do Tate.

Dręczyciel to powieść, którą po prostu dobrze się czyta - przynajmniej mi. Lubię pióro Penelope Douglas i choć z moich doświadczeń wynika, że pokazana tu historia nie jest jej najlepszą, to czasami po prostu wystarcza mi fakt, że przepadam za stylem danego autora. Nikt nie nazwałby tej powieści odkrywczą, rewolucyjną czy przełomową, ale mimo to przyjemnie się spędza przy niej czas. Akacja toczy się dość watko, nie ma tu zbędnych przestoi czy opisów, a relacje pomiędzy bohaterami szybko się zmieniają.

Główną wadą tej powieści jest jej przewidywalność, czyli przy minimalnym wysiłku da się domyślić większości znaczących wydarzeń, które serwuje nam autorka. Nie odczułam tego podczas czytania, ale też prawda jest taka, że połknęłam Dręczyciela dosłownie w jeden wieczór - nie odkładałam tej książki na bok, nie robiłam przerw, więc też nie zastanawiałam się, jak właściwie może potoczyć się akcja. Jednak patrząc na fabułę zabrakło jakiegoś zawrotnego zwrotu akcji, czegoś co podniosłoby mi ciśnienie i zapewniło trochę więcej emocji. To sprawia, że nie jestem pewna, co tak naprawdę trzymało mnie w napięciu przez całą tę historię.

Ostatecznie Dręczyciel Penelope Douglas to książka niewymagająca, która po prostu mi się podobała. Nie znajdziecie tu żadnych przełomowych rozwiązań fabularnych, ale i nie zawsze są one potrzebne. Choć moje zadowolenie zblakło z czasem, to tę powieść wspominam bardzo dobrze i jeśli tylko szukacie czegoś lekkiego do czytania, to polecam rozejrzeć się za Dręczycielem.

Moja ocena: 6+/10

Skończyłam czytać:  luty 2017 r.
Ocena z Lubimy Czytać: 7,8/10
Okładka: miękka
Ilość stron: 305
Data wydania: 15 lutego 2017 r.
Wydawnictwo: Editio
Tłumaczenie: Marta Czub



Byłeś moją burzą, moją chmurą gradową, moim drzewem w ulewie. Kochałam te wszystkie rzeczy i kochałam ciebie. Ale teraz? Jesteś jak pieprzona susza. Myślałam, że palanci jeżdżą tylko niemieckimi samochodami, ale okazało się, że dupki w Mustangach też mogą zostawić blizny.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi , proszę zostaw po sobie ślad. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Nie mam nic przeciwko linkom, jednak poza nimi, chyba wypadałoby napisać coś więcej ;)



Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi, daj mi o tym znać. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Jeśli sam prowadzisz bloga, zostaw link, łatwiej będzie mi Cię odwiedzić, jednak poza nim, chyba wypadałoby napisać coś więcej? ;)
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka