O tym jak studia odbierają chęci


Jak pewnie mogliście ostatnio zauważyć ostatnio tak rzadko zaglądam na bloga, że prawie zapominam, że go mam, co mnie absolutnie przeraża  :D. Nie czytam, nie piszę, nie oglądam seriali... wszystko zaczyna i kończy się na nauce... I tak słowem wyjaśnienia mojej nieobecności i potrzeby wyżalenia się o godzinie 1:30 postanowiłam napisać ten post. Dlaczego tak późno? To bardzo smutno zabrzmi (patrząc na to, że wstałam o 7), ale to moja pierwsza wolna chwila dzisiaj.

Słowem wstępu
Aktualnie jestem studentką Politechniki Wrocławskiej, na wydziale Podstawowych Problemów Techniki.Nikt nie neguje faktu, że PWr to jedna z najlepszych uczelni technicznych w Polsce i że od wybranego kierunku będzie zależała ilość nauki - wiedziałam to, wybierając miejsca, gdzie chcę złożyć papiery po maturze. Czego nie wiedziałam? Cóż poza faktem, że mam naprawdę wymagający, wyjątkowo interdyscyplinarny kierunek, to że sporo zależy również od wydziału na jakim będzie się on znajdował. Nie żebym miała jakiś wybór w tym zakresie, ale dopiero później dotarło do mnie, że z jakiegoś powodu władze naszej katery uznały, że studentowi jest potrzebne tu wszystko - począwszy od typowych przedmiotów na uczelniach technicznych takich jak analiza, algebra, czy podstawy fizyki przez chemię, biologię, anatomię, fizjologię, elektronikę, programowanie itd., aż po wprowadzenie do filozofii, przedsiębiorczość czy komunikację społeczną. I oczywiście wszyscy sądzą, że to właśnie ich przedmiot jest najważniejszy.

To nie tak, że nie lubię swoich studiów
Naprawdę! Kiedy myślę sobie o swoim kierunku podoba mi się to, co wybrałam. Jasne, że mam chwile zwątpienia, ale tak serio jestem całkiem zadowolona... Poza momentami, kiedy nienawidzę tego, co muszę zrobić, a ilość obowiązków i nauki zwala mnie z nóg. Ciekawych zajęć jak ze świecą szukać, ale coś tam udaje mi się znaleźć - szkoda tylko, że jest tego tak mało. 
Pierwszy vs drugi rok
Nie wiem, czy to ja byłam mądrzejsza, ale mam wrażenie, że z semestru na semestr nie dość, że potrzebuję coraz więcej czasu na naukę, to mam coraz mniej wolnego. Wszyscy powtarzali, że jak się przebrnie przez pierwszy rok, to później jest już tylko lepiej. No cóż ja tam tego jeszcze nie widzę. I zaczynam mieć dość - autentycznie powoli wysiadam. W poprzednim roku nawet jak były te cięższe tygodnie to jakoś nie miałam problemów ze znalezieniem godziny dziennie dla książki, serialu czy bloga. Teraz nie mam nawet tego. I wiecie, co jest najgorsze? Że mam świadomość, że brak odpoczynku wcale nie zwiększa mojej produktywności, ale ponieważ brakuje mi czasu na sen, nawet nie myślę, żeby dotknąć jakoś powieść. 

Wiem, że się nad sobą użalam
Serio mam taką świadomość. Ale gdzie wylać swoje smutki, jak nie tu? :D I przy okazji trochę wyjaśnić okoliczności swojego zniknięcia ;). Nie porzuciłam czytania, pisania ani bloga, ale aktualnie te trzy rzeczy są na końcu mojej listy priorytetów. Mam nadzieję, że w trakcie przerwy świątecznej (yay, to już za dwa dni!) znajdę trochę czasu na blogowanie, bo naprawdę za tym tęsknię. Jednak prawda jest taka, że na horyzoncie majaczy już widmo sesji zimowej, a zaraz po wolnym czekają mnie zaliczenia z wykładów, ćwiczeń i laborek. I powiedzcie mi jak tu żyć? 


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi , proszę zostaw po sobie ślad. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Nie mam nic przeciwko linkom, jednak poza nimi, chyba wypadałoby napisać coś więcej ;)



Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi, daj mi o tym znać. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Jeśli sam prowadzisz bloga, zostaw link, łatwiej będzie mi Cię odwiedzić, jednak poza nim, chyba wypadałoby napisać coś więcej? ;)
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka