#44 Recenzja - Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno



Do książki Kristy Moseley przyciągnęła mnie głównie ochota na przyjemną, łatwą lekturę, która oderwie moje myśli od nauki i zapewni rozrywkę. Autentycznie byłam przekonana, że Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno idealnie się w to wpasowuje, ale jak to mówią 'myślał indyk o niedzieli...'

Od zawsze unikam jakiegokolwiek fizycznego kontaktu. Dotykać może mnie tylko mama, mój brat Jake i... Liam.
Od ośmiu lat co wieczór chłopak z domu naprzeciwko zakrada się przez okno do mojej sypialni i zasypiamy niewinnie przytuleni. Gdyby Jake wiedział, że Liam spędza u mnie każdą noc, chybaby go zabił. Liam to największe szkolne ciacho. Szaleją za nim wszystkie dziewczyny, a on zmienia je jak rękawiczki.
Nie mogę go rozgryźć. W dzień zachowuje się jak megadupek, a w nocy jest ciepły i kochany. Wiem, że nie mogę się w nim zakochać – związki Liama nie trwają dłużej niż kilka nocy...
(Źródło: Wydwnictwo HarperCollins Polska)

Pomysł, nawet sam zarys fabuły, choć niezbyt oryginalny, szybko zdobył moją aprobatę. Autorka miała naprawdę interesujący zamysł, w dodatku z przyjemnością czytałam słowne przepychanki bohaterów. Słodycz tej historii zdecydowanie pozwala na chwilowe oderwanie się od rzeczywistości oraz brak strachu o przyszłość głównej pary. To taki typ powieści, po który wyjątkowo lubię sięgnąć, gdy na dworze przyświeca słońce, a ja mam zapracowany tydzień i potrzebuję książki interesującej, ale jednocześnie takiej, że bez żalu mogę odłożyć przeczytanie kolejnego rozdziału 'na jutro'. Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno spełnił te wymagania - mniej więcej do 3/4 swojej objętości, a później... ehh.

Szkoda, że pani Moseley tak szybko zrezygnowała z zadziorności Liam'a, zmieniając go w najbardziej uroczego i zakochanego nastolatka na planecie, a zabierając to, co czyniło go interesującym. To jednak nie sprawiło, że ta powieść mnie rozczarowała - czasami nawet lubię takie historie, pełne miłości i optymizmu, wyjątkowo słodkie i pozytywne, także mogę to wybaczyć. Mogłabym nawet wybaczyć, że romans pomiędzy głównymi bohaterami rozwijał się tak nieprawdopodobnie szybko, w przeciągu paru stron zmieniają się z osób pałających do siebie niechęcią, w parę, która nie może bez siebie żyć. Nie jest to pierwsza i zapewne nie ostatnia opowieść z takim zwrotem wydarzeń. Mogłabym nawet zrozumieć słodycz tej książki, nie przepadam za nią, ale nie mam z tym aż takiego problemu. Ale czego nie mogę wybaczyć? W pewnym momencie, po całej masie uroczych momentów pomiędzy Liam'em i Amber nagle ni z tego ni z owego główną bohaterkę dosłownie zmieszano z błotem, a akcja zaczyna pędzić łeb na szyję, i wcale nie w pozytywnym znaczeniu. Absolutnie wszystko, co mogło pójść źle, tak się potoczyło, co sprawiało, że z niedowierzaniem odwracałam kolejne strony i chyba nawet nie zrobiło mi się przykro, choć taki był zamysł autorki. Śledziłam jedną katastrofę, tylko po to, żeby zaraz wpaść w sidła następnej, a przez to nie wczułam się w żadną z nich, tylko mijałam je jakoś obojętnie. Miałam ochotę zwiesić głowę i powiedzieć autorce, że przecież tak się nie robi - rozumiem, że książka to książka i można puścić wodze fantazji, no ale... życie tak nie działa. W efekcie punkt kulminacyjny został pozbawiony głębi i nie wywołał we mnie żadnych emocji. Przeszkodą dla mnie jest także styl pisania - idealnie pasujący do wieku postaci i uroczej opowieści o miłości, zaczął szwankować w momencie, gdy na scenę wkroczył ojciec Amber. Okazał się zbyt potoczny, zbyt dosłowny... Brakowało mi również większej dawki emocji, uczuć, bo to, przez co przechodziła dziewczyna było naprawdę tragiczne.

Nie mogłam się powstrzymać od porównań do książki Sarah Dessen Ktoś taki jak ty. Obie autorki mają bohaterów w podobnym wieku i obracają się w tym samym gatunku. Jednak tam, gdzie Dessen urzeka realizmem swoich powieści, Moseley zdecydowanie go unika, przez co jej książka wydała mi się przerysowana i pozbawiona głębi, a chyba nie to było zamysłem autorki.

Być może jestem po prostu za stara na tę książkę, ale nie mogłam przełknąć gorzkiej pigułki, ze powieść bazująca dobrym pomyśle i interesującym początku została wrzucona do szuflady w moim mózgu oznaczonej napisem 'odrealnione'. Moim zdaniem Kristy Moseley za bardzo puściła wodze fantazji, przez co Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno stał się kolejną książką o zmarnowanym potencjale - przynajmniej w moim odczuciu. Szkoda.

Moja ocena: 4/10

Skończyłam czytać: kwiecień 2016 r.
Ocena z Lubimy czytać: 6,79/10
Ilość stron: 351
Okładka: miękka
Data wydania: 16 marca 2016 r.
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Tłumaczenie: Zuzanna Smreczyńska
Cena (z okładki): 34,99 zł


Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska



- A ty jak masz na imię? - dopytywał.
- Nazywa się: "Tknij ją jeszcze raz, a dostaniesz w mordę"...





15 komentarzy :

  1. Książkę całkiem miło mi się czytało, ale niestety nie zachwyciła mnie :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachwycona też nie byłam, ale dobrze mi się czytało, dopóki nie pojawił się ojciec Amber. Od tego momentu... cóż powiedzmy łagodnie, że książka straciła swój urok ;).

      Usuń
  2. Dopiero zaczynam czytać książkę, jednak już na początku pojawia się ta słodycz, a ja wolałam zadziorność i potyczki słowne Amber i Liama..

    OdpowiedzUsuń
  3. szkoda, bo pomysł wydaje się być fajny. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Musiałabym zobaczyć w księgarni czy jest ta książka. Chciałabym poznać tę historię, pomimo paru niedociągnięć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie jestem po książce "Ktoś taki jak ty" i aktualnie piszę recenzję o tej lekturze. "Chłopak, który..." też mnie intryguje, ale jednak nie spodziewam się fajerwerków w takim razie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś czuję, że właśnie taką samą opinię i ocenę bym dała tej książce.
    Nic nowego...

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam o niej tak różne opinie że sama muszę się przekonać jaka będzie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka zbiera raczej dobre recenzje, więc jeśli będę miała okazję to na pewno przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  9. olejna niepochlebna opinia na temat tej książki. Teraz mam pewność, że po nią nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Akurat jestem po lekturze książki "Ktoś taki jak ty", która bardzo mi się spodobała. Nie spodziewałam się tak realistycznego ukazania problemów młodzieży w dzisiejszym świecie... Dla mnie już sama fabuła "Chłopaka.." wydawała się po prostu dziwna i nieco przesłodzona, dlatego nie sięgnęłam po tą książkę, mimo że miałam okazję. Chyba po nią nie sięgnę, bo naprawdę cenię realizm i przemyślenia po lekturze.

    Pozdrawiam
    Przygody mola książkowego

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda, że autorka nie wykorzystała w pełni potencjału tej książki. Faktycznie, mogłaby to być dosyć ciekawa historia ;)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi , proszę zostaw po sobie ślad. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Nie mam nic przeciwko linkom, jednak poza nimi, chyba wypadałoby napisać coś więcej ;)



Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi, daj mi o tym znać. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Jeśli sam prowadzisz bloga, zostaw link, łatwiej będzie mi Cię odwiedzić, jednak poza nim, chyba wypadałoby napisać coś więcej? ;)
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka