Recenzja - „Ogień za ogień” Jenny Han, Siobhan Vivian

Chwycił mnie za rękę, nasze palce się splotły. A ja nie wzbraniałam się przed tym gestem,
choć wiedziałam, że powinnam. [...] Prześladowało mnie uczucie, że ma rację.
I ograniało mnie przerażenie. Ponieważ wiedziałam, że żadne z nas - a ja w szczególności -
nie ucieknie przed konsekwencjami.

Mimo niemrawego początku książka Ból za ból skończyła się w taki sposób, że naprawdę chciałam wiedzieć, co jeszcze mogą wymyślić autorki. Dlatego byłam zachwycona sięgając po Ogień za ogień, ale nie ukrywam, że jednocześnie obawiałam się, że powieść padnie ofiarą syndromu drugiej części. Czy słusznie?
Kiedy byłam małą dziewczynką, moje rozumienie zemsty było tak proste, jak przysłowia ze szkółki niedzielnej, za którymi to pojęcie się chowało. Niczym nieskalane drobne definicje, takie jak: „Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe” albo „Nie naprawisz krzywdy inną krzywdą”. I to prawda: nie da się naprawić jednej krzywdy, wyrządzając inną. Bo nie ma dwóch takich samych krzywd. Prawdziwie skrzywdzeni… Prawdziwe ukojenie znaleźć mogą tylko w jednej z dwóch dróg: całkowitym przebaczeniu albo straszliwej zemście. To nie jest historia o przebaczeniu.
(Źródło: Revenge)

Recenzja NIE ZAWIERA SPOJLERÓW z poprzedniej części.

Mogłoby się wydawać, że historia Kat, Lilli i Mary już się zakończyła - dziewczyny w końcu otrzymały swoją zemstę. Tylko, że nie wszystko jest takie proste, jak się wydaje, bo licealistki dręczy poczucie winy i obawiają się, że ich działania mogą wyjść na światło dzienne. Wspólna misja zbliżyła je do siebie i związała ich wyjątkową więzią, ale jednocześnie osłabiła ich wcześniejsze przyjaźnie. Zaskakująco okazuje się, ze jedna z nich nie jest usatysfakcjonowana wymierzoną karą i pragnie więcej. Czy ofiara przeistoczyła się w oprawcę? Ogień zemsty płonie i nikt nie będzie miał siły go ugasić...

Plan Lilli, Mary i Kat był idealny. Wspólnie, w najgłębszej tajemnicy, ukarały swoich wrogów. Sprawiły, by cierpieli. Sprawiedliwości w końcu stało się zadość. Ale Bal Absolwentów nie potoczył się tak, jak sobie tego życzyły. Wszystko wymknęło się spod kontroli.Teraz, choć nęka je poczucie winy, dziewczyny muszą po prostu się pozbierać i zapomnieć o tym, co się wydarzyło, i o umowie, którą zawarły. Ale z cichą, łagodną Mary jest naprawdę źle. Przepełnia ją gwałtowny gniew, który może sprawić, że komuś stanie się krzywda.
Raz rozpalonego ognia nie da się ugasić…
(Źródło: Wydawnictwo Feeria Young)

Na wstępie - żeby wszystko było jasne - ta powieść jest lepsza niż pierwszy tom. Zniknęła infantylność dziecięcych żartów, miałam okazję trochę lepiej poznać bohaterów i z rosnącą ciekawością śledziłam prawie wszystkie wątki, zwłaszcza te dotyczące Lilli. Zastanawiam się, czy jak napiszę, że niektóre decyzje bohaterów doprowadzały mnie do chodzenia po pokoju to uznacie to za plus, zwłaszcza że w takich momentach raczej nie kontemplowałam ich mądrości :D. Słowem wyjaśnienia - lubię, jak książka mnie zaskakuje, a jeszcze bardziej, jak nie potrafię beznamiętnie obserwować fabuły. Jest tyle historii, które przyjemnie się czyta, ale nie potrafią wywołać u mnie żadnej reakcji, natomiast dobrą powieść poznaję właśnie po tym, że muszę ją na chwilę odłożyć, bo mam ochotę wejść tam i przemówić paru osobom do rozsądku. 

Później przyszedł ten magiczny moment, kiedy przestałam lubić główne bohaterki, a moja sympatia przeniosła się na ich ofiary. Nie wiem, czy jestem zadowolona z takiego obrotu spraw. W pewnym sensie przypomina to uczucie, które tak chwaliłam w recenzji pierwszej części, ale... mam wrażenie, że wtedy było mniej permanentne. Być może dlatego, że wówczas myślałam, że ich ofiary spotyka zbyt surowa, ale jednak zasłużona kara. Tym razem dziewczyny są po prostu okrutne i naprawdę nie podoba mi się ich zachowanie. Zemsta ma to do siebie, że jest karą. Nie da się odmierzyć bólu i wyrównać rachunków, niemniej jednak ma swój powód. Natomiast znęcanie się... to całkiem inna para kaloszy i to w dodatku takich, których nie cierpię. Ale za to zakończenie było kosmiczne. Nie wiem dlaczego tak długo zajmuje autorką rozkręcenie początku, ale ponownie ostatnie 50 stron to istny majstersztyk i naprawdę chciałabym, żeby następnym razem pisarki pociągnęły kolejny tom w tym klimacie, zamiast stawiać na niemrawe początki. Nie wspominając o fakcie, że mam trochę rozwalony mózg, bo za chiny nie mogę wykombinować CO się tam STAŁO?

De facto mamy trzy główne bohaterki i każda z nich dostaje swoje pięć minut - rozdział, w którym czytelnik może spojrzeć na fabułę jej oczami. Miałam okazję poznać dziewczyny trochę lepiej niż w pierwszej części i obserwować zmiany, jakie w nich zaszły. Myślę, że moją ulubienicą została Lillia, która w końcu pokazała trochę pazurków i bardzo podoba mi się, że mogę dostrzec w niej przemianę. Poza tym nie będę ukrywać, że jej wątki zaciekawiły mnie najbardziej, zwłaszcza relacja z pewnym chłopakiem... ;). Kat tym razem również pokazała trochę inne oblicze, bardziej wrażliwe niż w pierwszym tomie i przez to polubiłam ją trochę bardziej, choć nadal nie do końca odpowiadały mi niektóre jej decyzje. Cieszę się, że autorki nie postawiły na wprowadzenie nowych bohaterów, a raczej na przybliżenie czytelnikowi tych, którzy już się pojawili w fabule. Wiele osób narzekało, że z powodu mnogości postaci zlewały się one w jedną masę i nie byli w stanie wyłapać ich indywidualnych cech - tym razem autorki nadrabiają to niedopatrzenie, bo faktycznie mamy okazję dowiedzieć się czegoś więcej o bohaterach drugoplanowych. No i zostaje jeszcze Mary... <głęboki wdech>

Nie potrafię oceniać książki na podstawie jednego wątku czy bohatera, czy to pozytywnego czy negatywnego. Jednak nie chciałabym spotkać się z powieścią autorki, która jest odpowiedzialna za stworzenie Mary i jej historii. Po prostu... to wymaga walenia głową w stół, tysiąca i jednego gifa oraz innych czynności, które pomogłyby mi wyrazić moją irytację. Jeśli widzieliście moją recenzję pierwszej części (jest podlinkowana na dole), to wiecie, że dziewczyna już raz zdążyła mnie zdenerwować, ale w tym tomie doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Jej narracja, uczucia, decyzje - wszystko, absolutnie wszystko sprawiało, że nie mogłam jej znieść. Pominę milczeniem zupełnie niepotrzebnie wprowadzony wątek paranormalny, ale charakter Mary jest po prostu nie do zniesienia. Ile razy można powtarzać, że nie zasługuje na miłość, przyjaciół, zainteresowanie, szczęście etc. - wybierzcie sobie cokolwiek i na pewno dziewczyna przynajmniej raz stwierdziła, że nie jest tego warta. Teoretycznie jest wspaniałą przyjaciółką, ale przez caluteńką powieść nie widziałam, żeby zrobiła cokolwiek dla Kat albo Lil, zamiast tego prosi tę drugą o coś, na co zupełnie nie ma ochoty. Generalnie patrząc na jej zachowanie pomyślałabym, że albo ma jakieś problemy natury psychiatrycznej albo ma dwanaście lat i przeżywa nastoletnią depresję połączoną z dziwnym, niezrozumiałym buntem. Ja rozumiem (lub przynajmniej staram się zrozumieć), że Reeve ją skrzywdził, ale kurczaki, czy ona nie zdaje sobie sprawy, że byli dzieciakami? Nieeee, zamiast zrobić cokolwiek ze swoim życiem, decyduje się na myślenie o tym w kółko non stop, dookoła, normalnie cały czas i podnoszenie tego do rangi krzywdy, której nie da się odkupić, rzutującej na całe jej życie i przyszłość. Im dalej w las tym było z nią tylko gorzej. Nawet później, już niezależnie od wyadzarzeń z przeszłości jak można łaknąć zadośćuczynienia za coś, do czego samemu się doprowadziło? WTF? Generalnie Mary jest bardzo krwiożercza, jak na tak "słodką" irytującą osóbkę, co zupełnie do niej nie pasuje.
(Porcja gifów, ilustrujących moje uczucia)

Gdybym miała pominąć cały nieszczęsny wątek Mary (jak i ją samą) bez wahania stwierdziłabym, że Ogień za ogień to naprawdę świetna książka, którą absolutnie musicie przeczytać. Ale że mój poziom irytacji przekroczył dopuszczalny (znacznie) to mogę nazwać tę historię jedynie bardzo dobrą. O ile Ból za ból przypadł Wam do gustu, kontynuacja na pewno również Was nie zawiedzie. A jeśli zastanawiacie się czy warto... cóż moim zdaniem tak, o ile jesteście w stanie poradzić sobie z jednym irytującym bohaterem ;).

Moja ocena: 7/10

Skończyłam czytać: listopad 2016 r.
Ocena z Lubimy Czytać: 7/10
Ilość stron: 487
Okładka: miękka
Data wydania: 27 października 2016 r.
Wydawnictwo: Feeria Young
Tłumaczenie: Andrzej Goździkowski
Cena (z okładki): 37,90 zł


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Feeria Young


Ból za ból | Ogień za ogień

Książkę możecie nabyć między innymi na empik.com

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi , proszę zostaw po sobie ślad. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Nie mam nic przeciwko linkom, jednak poza nimi, chyba wypadałoby napisać coś więcej ;)



Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi, daj mi o tym znać. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Jeśli sam prowadzisz bloga, zostaw link, łatwiej będzie mi Cię odwiedzić, jednak poza nim, chyba wypadałoby napisać coś więcej? ;)
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka