#4 Recenzja - Love, Rosie


,,Życie jest zabawne, prawda? Kiedy już myślisz, że wszystko sobie poukładałeś,
 kiedy zaczynasz snuć plany i cieszyć się tym, że nareszcie wiesz, w którym kierunku zmierzasz, 
ścieżki stają się kręte, drogowskazy znikają, wiatr zaczyna wiać we wszystkie strony świata,
 północ staje się południem, wschód zachodem i kompletnie się gubisz.
 Tak łatwo jest się zgubić."

Książkę ,,Love, Rosie", znanej też jako ,,Na końcu tęczy" autorstwa Ceceli Ahern dostałam na urodziny od przyjaciółek, które dobrze wiedzą, na jakim poziomie zaawansowania jest mój książkoholizm i jak ciężko znaleźć prezent, którego jeszcze nie przeczytałam. Wybrały dobrze - miałam zamiar zakupić tą pozycję, ponieważ urzekł mnie zwiastun filmu, a że preferuje słowo czytane przed obrazem to niecierpliwie czekałam, aż książka trafi  w moje ręce. 

Alex i Rosie znają się, cóż, praktycznie od zawsze. Zostali najlepszymi przyjaciółmi jeszcze w przedszkolu i od tej pory wspólnie stawiali czoło kolejnym przeszkodom, jednocześnie, jakby obok nich, powolutku zaczyna kiełkować jakieś uczucie. Jedak rodzice chłopaka zadają im druzgocący cios, zabierają całą rodzinę i przeprowadzają się do Stanów. Dziewczyna wpada na genialny pomysł - postanawia przenieść się do Ameryki na wymarzone studia hotelarskie oraz jednocześnie być bliżej przyjaciela, który z kolei pragnie zostać lekarzem. Dwa w jedynym, czyli same plusy. Trochę zawirowań i Alex ląduje na wymarzonej medycynie, a Rosie jako pacjentka na porodówce... Czy po tym wszystkim jest jeszcze nadzieja dla tej dwójki?

Przede wszystkim jest to współczesna powieść epistolarna - dla mniej wtajemniczonych - cała książka składa się z listów, e-maili, smsów czy rozmów internetowych. W praktyce oznacza to, że nie ma żadnej wartkiej akcji, czytelnik dowiaduje się o wszystkich wydarzeniach po fakcie, z relacji różnych osób. Po skończonej lekturze stwierdziłam, że nie nadaję się na taki rodzaj narracji. Wiecie jak to jest jak znajomy opowiada wam jakąś długą historię i jakoś w połowie, może trochę dalej, chce się żeby po prostu przeszedł do sedna i skończył? Tak właśnie czułam się czytając ,,Love, Rosie". Niby wszystko fajnie, ale nie potrafiłam wciągnąć  się w tę historię, brakowało mi tego, że nie mogłam na bieżąco wyobrażać sobie tych sytuacji. Jednak mimo wszystko, największym minusem tej powieści jest właśnie Rosie. No jak można wykreować bohaterkę, która przez bite 500 stron praktycznie tylko narzeka? Ja rozumiem, że nie wszystko pomyślnie się jej ułożyło w życiu, a kłopoty rodzinne zbierają swoje żniwo, ale no proszę was, ta albo marudzi albo rozżala się nad własnymi decyzjami.  Jest jeszcze Alex. Jemu też nie wiedzie się w życiu osobistym, co stara się zapomnieć o Rosie, albo zrobić jakiś krok ku ich wspólnej przyszłości coś staje mu na drodze. Przez to wszystko w pewnym momencie miałam ochotę wziąć i obydwoje trzepnąć po głowie z pytaniem : Co wy do jasnej cholery wyrabiacie?! No i zakończenie... Gdyby autorka dopisała epilog, czy jeszcze parę stron, może nie byłabym tak krytyczna w stosunku do tej książki. Jednak muszę jeszcze wspomnieć, że pokochałam Ruby za jej podejście do życia, komentarze i ogólny sposób bycia :)

Tutaj jeszcze wyjątkowo parę słów o filmie. Ponieważ, w gruncie rzeczy podobała mi się sama historia przedstawiona w powieści, sięgnęłam po film i trochę żałuję, że nie obejrzałam go przed książką, bo pierwsze co rzuca mi się w oczy to różnice w fabule. I rozumiem to, naprawdę, tylko nie mogę pojąć dlaczego postać Alexa została aż tak wybielona? Jednym z uroków tej historii było to, że oni jednak swoje w życiu przeżyli i przez długi czas to właśnie czynniki zewnętrzne trzymały ich z dala od siebie. Ale ogółem film jest bardzo dobry i gorąco go polecam. 

Wracając jednak do książki, niestety muszę przyznać że nie zrobiła na mnie wrażenia. Mam nadzieję że nie narażam się jej fanom, a wiem że ma wielu i jednocześnie bardzo wysokie oceny, ale po prostu... Nie jest to książka dla mnie. Była raczej ciekawym doświadczeniem niż przyjemną lekturą.


Moja ocena : 5/10
Skończyłam czytać : maj 2015 r.
Ocena z Lubimy Czytać : 7,81 / 10
Ocena z empik.com : 4,6
Okładka : miękka 
Ilość stron : 510
Data wydania : 3 grudnia 2014
Wydawnictwo : Akurat
Cena (z okładki) : 39,99 zł




Ludzie przychodzą, ludzie odchodzą. Wiemy o tym, ale za każdym razem, 
gdy się to zdarza, jesteśmy zaskoczeni. To jedyna rzecz w naszej egzystencji,
której możemy być pewni, ale często łamie nam serce.


4 komentarze :

  1. Dlaczego jak tylko zobaczę ładną okładkę i ciekawą historię, inną niż paranormal romance (do których nie mam już siły), to Twoja ocena jest taka niska?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja opinia jest zupełnie subiektywna :) Jak mam napisać, że niezmiernie mi się podobała, skoro tak nie jest? Oceny z popularnych portali służą tutaj jako powiew obiektywizmu

      Usuń
  2. Niedawno oglądałam film i bardzo mnie zauroczył. <3 Love, Rosie nie czytałam, ale i tak chcę spróbować. Myślę, że to, iż jest to powieść epistolarna nie będzie mi przeszkadzać. ;) Pomysł na fabułę jest dla mnie bardzo ciekawy (i uwielbiam motyw przyjaciela z dzieciństwa! :P). I jestem również strasznie ciekawa tego, jak ta historia wygląda w tej książce, bo słyszałam, że zaszły znaczne zmiany. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, film znacznie (bardzo) różni się od ksiażki i muszę przyznać, że przypadł mi bardziej do gustu. Love rosie ma pewien swój urok, jednak ta książka zbyt często mnie irytowała :D

      Usuń

Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi , proszę zostaw po sobie ślad. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Nie mam nic przeciwko linkom, jednak poza nimi, chyba wypadałoby napisać coś więcej ;)



Drogi Czytelniku,
Bardzo miło gościć Cię w moich skromnych progach. Jeśli podobało Ci się tutaj lub masz jakieś zastrzeżenia czy uwagi, daj mi o tym znać. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej :).
Całusy
Ola

PS. Jeśli sam prowadzisz bloga, zostaw link, łatwiej będzie mi Cię odwiedzić, jednak poza nim, chyba wypadałoby napisać coś więcej? ;)
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka